Skansen w Klukach to instytucja powstała w 1963 roku, a jej pełna nazwa brzmi Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, Oddział Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Początkowo składał się z 1 zagrody (Reimannów) i ponad 300 eksponatów prezentujących kulturę Słowińców czyli słowiańskiej ludności wyznania luterańskiego, zamieszkałej nad jeziorami Gardno i Łebsko (zwani byli też Kaszubami Nadłebskimi). Ostatni jej przedstawiciele mieszkali w Klukach do lat 70-tych XX w., ale ich język zanikł na pocz. XX w. - posługiwali się j. niemieckim i stąd byli uznawani za Niemców.
Obecnie w skład skansenu, na 10 hektarach, wchodzi 5 pełnych zagród i kilka pojedynczych chałup, w tym jedna zamieniona na karczmę, w sumie ok. 20 obiektów . Częściowo są to budynki stojące na swoim oryginalnym miejscu, inne sprowadzono aby wiernie otworzyć wygląd dawnej wsi słowińskiej. Najstarszym obiektem jest XVIII-wieczna chałupa Charlotty Kluck. Od maja do sierpnia w Klukach odbywają się różne imprezy cykliczne o charakterze folklorystycznym i etnograficznym, najbardziej znane to majowe "Czarne Wesele". Muzeum otwarte jest przez cały rok, codziennie w godz. 10-18 (4.05-31.08) i 9-16 (1.09-3.05). W poniedziałki krócej i dostępna jest tylko 1 zagroda.
KLUKI - Skansen
Informacje o atrakcji turystycznej
format D: N 54.681792°, E 17.332972°
format DM: N 54° 40.90752', E 17° 19.97832'
format DMS: N 54° 40' 54.45'', E 17° 19' 58.70''

Adres:
Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach - Kluki 27, tel. (59) 846-30-20
Zdjęcia może dodać każdy użytkownik serwisu.
Jeśli napisałe(a)ś relację i zalogowałe(a)ś się na konto, dodane zdjęcia automatycznie dołączą się do relacji.
Domyślna wielkość fotografii to 700 px w poziomie (600 px w pionie dla zdjęć w orientacji portretowej). Większe zostaną automatycznie zeskalowane.
Możesz dodać do 5 zdjęć.
Relacje - opinie i oceny turystów, który odwiedzili tę atrakcję



Skansen jest nietypowo rozłożony po obu stronach jedynej drogi w okolicy. W ten sposób mamy wrażenie jakbyśmy znaleźli się w prawdziwej dawnej wsi, a nie w sztucznie utworzonym obiekcie. Chaty zawierają zarówno pierwotny wystrój jak i ekspozycje, w tym sporo starych zdjęć, które czasem są powiększone na całą ścianę. Są też stanowiska odsłuchowe i z filmami, a nawet ze 2 terminale komputerowe (niestety ekrany dotykowe nie działały poprawnie), ale jednak dominują tablice tekstowe. To, jak i ogólna tematyka sprawia, że całość jest raczej ciężko strawna dla dzieci, ale dorośli znajdą tu mnóstwo informacji o Słowińcach, a ich historia jest bardzo ciekawa i mało znana. W chałupach gdzie pokazywane są dawne wnętrza można spotkać kobiety wykonujące prace domowe jak prasowanie czy haftowanie - zupełnie jakby tam mieszkały. W jednej działa kuchnia i można kupić m.in. dobrą zupę ziemniaczaną. Realizm jest więc bardzo duży.
Z ciekawych zagród możemy tu zobaczyć gospodarstwo rybackie, z łodziami, sieciami, szałasem. Unikatową tradycją w Klukach było pozyskiwanie torfu. Zajęcie to jest dziś odtwarzane przez pracowników skansenu - oglądamy proces wykopywania i suszenia torfu, wykorzystywanego potem na opał. Obok, rzemieślnik wykonuje drewniane buty dla koni, aby nie zapadały się one w torfie. Poza tym jeszcze przed kilkoma chatami różni rzemieślnicy prezentują swój fach. A oprócz koników w skansenie można spotkać inne zwierzęta jak kury, gęsi, kozy i to one najbardziej zainteresowały naszego syna.
Fajnie, że zatrudnionych jest tu tak wiele osób i obiekt żyje, ale brakuje trochę atrakcji dla najmłodszych. Na pewno warto jednak tu przyjechać przy okazji wypoczynku nad morzem. Nie nachodzimy się za dużo, bo zabudowa skansenu zajmuje stosunkowo niewielką powierzchnię, ale prezentuje się w lecie bardzo urokliwie - charakterystyczne szachulcowe chaty otoczone są przez kwiaty, zboże i sprzęty używane na wsi, dachy porasta mech w jaskrawych barwach.
A wracając do jedzenia to nieopodal kasy stoi karczma, którą ponoć warto odwiedzić, ale przechodząc z jednej części skansenu do drugiej natkniemy się na miejscowe gospodynie, sprzedające różne wypieki na stolikach przy ulicy. Polecam spróbować, bo nam tak posmakowały ich ciasta, że całkowicie zapchaliśmy się słodkościami i do karczmy nikomu nie chciało się iść.