Skomentuj relację

Nazwa arboretum dla tego miejsca  jest trochę na wyrost. Przynajmniej mnie arboretum kojarzy się z rzadkimi roślinami, egzotycznymi drzewami, kwiatami, ładnymi alejkami, oczkami wodnymi. Tutaj jest tylko namiastka tego. Ja nazwałbym to raczej miejscem piknikowym. Po przejściu przez bramę idziemy alejką z głazami po bokach, które są opisane, ale nic szczególnego w nich nie ma. Dalej jest małe muzeum przyrodnicze i ścieżka edukacyjna, z której zawróciliśmy, bo poza jednym miejscem widokowym nic na niej ciekawego nie było.
Największą atrakcją jest wieża widokowa i zarośnięty staw. Przy stawie jest ciekawy drewniany pomost pośród sitowia, prowadzący do ... ubikacji.
Obok znajdują się najważniejsze z punktu widzenia naszych pociech obiekty - wielki drewniany zamek, z wysokimi zjeżdżalniami, które jednak podczas słonecznej pogody nie nadają się do użytku z powodu przegrzania, drewniana wieża i konstrukcja do zjazdu na linie. Węgrzy przyjeżdżają tu z kocami albo rozkładają się na stolikach piknikowych. Prowiant trzeba przynieść samemu, a pitna woda jest dostępna ze źródełka (ponoć bardzo zdrowa). Jest też miejsce na ognisko.
Ogólnie miejsce nas rozczarowało, ale tylko dlatego że oczekiwaliśmy czegoś innego. Nasz przewodnik Bezdroży opisuje Pakozd jako  "wspaniałe arboretum" co świadczy, że jego autor nigdy tu nie był i dezinformuje turystów. Można spokojnie przyjechać, np. gdy jest trochę gorsza pogoda.
. Podobno jednak wkrótce realizowane będą inwestycje zwiększające atrakcyjność arboretum