Skomentuj relację
Ocena atrakcji
4.5
Słynne baseny jaskiniowe leżą ok. 15 minut drogi od centrum Miszkolca. Jeśli tylko trafimy na drogowskaz to już nie powinniśmy się zgubić. Kompleks leży w ładnym parku, w którym mamy też inne atrakcje. Przed wejściem na dużych planszach wiszą szczegółowe cenniki, w tym w języku polskim. Nieco rozczarowujące jest, że w sezonie bilet pozwala tylko na 4-godzinny pobyt, potem trzeba dopłacać.
Część otwarta kompleksu posiada aż 3 brodziki. Każdy posiada jakieś gadżety umilające dzieciakom zabawę: grzybek, 2 małe zjeżdżalnie, ruchome wiadro. Nie za wiele tego, ale ujdzie pod warunkiem, że działa. W czerwcowy dzień powszedni jako jedyni korzystaliśmy z tych basenów, co nie zmienia faktu, że urządzenia powinny być włączone. Udałem się więc do obsługi przy kasie, z którą można się było dogadać tylko po węgiersku. Na migi jakoś wytłumaczyłem o co chodzi, coś tam między sobą pogadali w końcu gdzieś zadzwonili. Myślałem, że sprawa załatwiona, ale czas mijał, a urządzenia nadal nie działały. Dalsza dyskusja z obsługą nie miała sensu, daliśmy więc sobie spokój i poszliśmy do jaskini. Na zewnątrz jest jeszcze basen rekreacyjny, częściowo pod wielką muszlą (jest to równocześnie wyjście z jaskini) oraz mniejszy basen okrągły. Po jego środku stoi drewniany budynek na palach, więc można powiedzieć że basen ten jest zadaszony. Fajnie to wygląda i ciekawiło mnie co jest w tym budynku, ale był zamknięty.
Po wejściu do budynku z jaskinią wchodzimy do holu gdzie jest m.in. informacja dla turystów i restauracja, a także szafki w których można zostawić część rzeczy (na monety 100 Ft). Co ciekawe w informacji pracowała Polka, ona też była zdziwiona sytuacją z brodzikami - twierdziła, że jeśli ktoś z nich korzysta urządzenia muszą być włączone. W międzyczasie zmieniła się pogoda, więc temat stał się nieaktualny, jednak Tapolca zapadanie mi w pamięci jako pierwsze miejsce na Węgrzech, gdzie spotkaliśmy się z lekceważeniem turystów.
Jaskinia poprzedzona jest jeszcze salą oświetloną dziennym światłem, gdzie można się zrelaksować oddychając leczniczym powietrzem. Wygląda to wszystko niesamowicie - wielka skała z licznymi białymi naciekami, z naturalnymi biczami wodnymi tryskającymi ze skał, a na dole błękitna woda i spowite mrokiem 2 wejścia do wnętrza pieczary. W tym jakby przedsionku można popływać, położyć się na leżakach czy poćwiczyć w wodzie z trenerem, ale ogólnie nie ma tu zbyt dużej przestrzeni.
W jaskini są miejsca ciemne jak i rozjaśnione przez kolorowe światło z lamp umieszczonych w skale lub pod wodą, wrażenia są super, ale syn czuł się od początku niezbyt pewnie. Korytarze są całkiem długie, nie wszędzie jest woda, czasem trzeba kawałek przejść. Są kolejne bicze wodne, efektownie podświetlone wapienne nacieki, mostek ale najciekawsza jest komnata - planetarium. Na jej sklepieniu wyświetlane są gwiazdy, a z głośnika leci muzyka - genialny pomysł!
Tak więc zachwycaliśmy się tym wszystkim do czasu, gdy dziecko zaczynało mieć dość i chciało wyjść. Zajęliśmy go jeszcze przez chwilę zabawą z piłką (ręcznik i inne rzeczy można wnieść do jaskini od drugiej strony), ale w końcu trzeba było wyjść do przedsionka. Tam jeszcze trochę popływaliśmy oraz skorzystaliśmy z biczy wodnych i sąsiednich krytych basenów leczniczych z bardzo ciepłą wodą. Ludzi było tak mało, że mogliśmy swobodnie korzystać z czego chcieliśmy. Na zmianę z żoną poszliśmy jeszcze raz zwiedzić jaskinię (dzieciak za nic już nie chciał tam iść) i zakończyliśmy nasza przygodę z kąpieliskiem Barlangfurdo.
Jest ono tak niecodzienne, że każdy powinien je zobaczyć, ale atrakcyjność jest mocno dyskusyjna. Na pewno wiele zależy od wieku naszego dzieciaka. My łącznie z basenami zewnętrznymi spędziliśmy tu ponad 3 godziny, ale ostatnie pół było już na siłę. Oczywiście gdyby była lepsza pogoda można by zostać na zewnątrz. Wg mnie zbyt długie siedzenie w mroku jaskini jest męczące. Jest to dobre rozwiązanie gdy pada deszcz, ale i tak aquapark w nieodległym Debreczynie jest o niebo lepszym miejscem i dla dzieci i dla dorosłych. Wielką zaletą jest za to unikalny mikroklimat panujący w jaskini, pomagający w schorzeniach układu oddechowego. Jest to chyba jedyne kąpielisko będące alternatywą dla marznięcia nad naszym morzem z dzieckiem, u którego chcemy podnieść odporność. Z tym, że chyba mało które wytrzyma tu dłużej.
Co do gastronomii to nie korzystaliśmy z niej w ogóle, więc nie mogę się wypowiedzieć, ale jak na węgierskie standardy jest bardzo skromny wybór. Mamy tylko restaurację w głównym budynku i jeden bar na zewnątrz, ale był on zamknięty.
Część otwarta kompleksu posiada aż 3 brodziki. Każdy posiada jakieś gadżety umilające dzieciakom zabawę: grzybek, 2 małe zjeżdżalnie, ruchome wiadro. Nie za wiele tego, ale ujdzie pod warunkiem, że działa. W czerwcowy dzień powszedni jako jedyni korzystaliśmy z tych basenów, co nie zmienia faktu, że urządzenia powinny być włączone. Udałem się więc do obsługi przy kasie, z którą można się było dogadać tylko po węgiersku. Na migi jakoś wytłumaczyłem o co chodzi, coś tam między sobą pogadali w końcu gdzieś zadzwonili. Myślałem, że sprawa załatwiona, ale czas mijał, a urządzenia nadal nie działały. Dalsza dyskusja z obsługą nie miała sensu, daliśmy więc sobie spokój i poszliśmy do jaskini. Na zewnątrz jest jeszcze basen rekreacyjny, częściowo pod wielką muszlą (jest to równocześnie wyjście z jaskini) oraz mniejszy basen okrągły. Po jego środku stoi drewniany budynek na palach, więc można powiedzieć że basen ten jest zadaszony. Fajnie to wygląda i ciekawiło mnie co jest w tym budynku, ale był zamknięty.
Po wejściu do budynku z jaskinią wchodzimy do holu gdzie jest m.in. informacja dla turystów i restauracja, a także szafki w których można zostawić część rzeczy (na monety 100 Ft). Co ciekawe w informacji pracowała Polka, ona też była zdziwiona sytuacją z brodzikami - twierdziła, że jeśli ktoś z nich korzysta urządzenia muszą być włączone. W międzyczasie zmieniła się pogoda, więc temat stał się nieaktualny, jednak Tapolca zapadanie mi w pamięci jako pierwsze miejsce na Węgrzech, gdzie spotkaliśmy się z lekceważeniem turystów.
Jaskinia poprzedzona jest jeszcze salą oświetloną dziennym światłem, gdzie można się zrelaksować oddychając leczniczym powietrzem. Wygląda to wszystko niesamowicie - wielka skała z licznymi białymi naciekami, z naturalnymi biczami wodnymi tryskającymi ze skał, a na dole błękitna woda i spowite mrokiem 2 wejścia do wnętrza pieczary. W tym jakby przedsionku można popływać, położyć się na leżakach czy poćwiczyć w wodzie z trenerem, ale ogólnie nie ma tu zbyt dużej przestrzeni.
W jaskini są miejsca ciemne jak i rozjaśnione przez kolorowe światło z lamp umieszczonych w skale lub pod wodą, wrażenia są super, ale syn czuł się od początku niezbyt pewnie. Korytarze są całkiem długie, nie wszędzie jest woda, czasem trzeba kawałek przejść. Są kolejne bicze wodne, efektownie podświetlone wapienne nacieki, mostek ale najciekawsza jest komnata - planetarium. Na jej sklepieniu wyświetlane są gwiazdy, a z głośnika leci muzyka - genialny pomysł!
Tak więc zachwycaliśmy się tym wszystkim do czasu, gdy dziecko zaczynało mieć dość i chciało wyjść. Zajęliśmy go jeszcze przez chwilę zabawą z piłką (ręcznik i inne rzeczy można wnieść do jaskini od drugiej strony), ale w końcu trzeba było wyjść do przedsionka. Tam jeszcze trochę popływaliśmy oraz skorzystaliśmy z biczy wodnych i sąsiednich krytych basenów leczniczych z bardzo ciepłą wodą. Ludzi było tak mało, że mogliśmy swobodnie korzystać z czego chcieliśmy. Na zmianę z żoną poszliśmy jeszcze raz zwiedzić jaskinię (dzieciak za nic już nie chciał tam iść) i zakończyliśmy nasza przygodę z kąpieliskiem Barlangfurdo.
Jest ono tak niecodzienne, że każdy powinien je zobaczyć, ale atrakcyjność jest mocno dyskusyjna. Na pewno wiele zależy od wieku naszego dzieciaka. My łącznie z basenami zewnętrznymi spędziliśmy tu ponad 3 godziny, ale ostatnie pół było już na siłę. Oczywiście gdyby była lepsza pogoda można by zostać na zewnątrz. Wg mnie zbyt długie siedzenie w mroku jaskini jest męczące. Jest to dobre rozwiązanie gdy pada deszcz, ale i tak aquapark w nieodległym Debreczynie jest o niebo lepszym miejscem i dla dzieci i dla dorosłych. Wielką zaletą jest za to unikalny mikroklimat panujący w jaskini, pomagający w schorzeniach układu oddechowego. Jest to chyba jedyne kąpielisko będące alternatywą dla marznięcia nad naszym morzem z dzieckiem, u którego chcemy podnieść odporność. Z tym, że chyba mało które wytrzyma tu dłużej.
Co do gastronomii to nie korzystaliśmy z niej w ogóle, więc nie mogę się wypowiedzieć, ale jak na węgierskie standardy jest bardzo skromny wybór. Mamy tylko restaurację w głównym budynku i jeden bar na zewnątrz, ale był on zamknięty.
Relacja - dodatkowe informacje
+ Zalety
kąpielisko unikalne pod względem wyglądu i właściwości leczniczych
ciekawe atrakcje w środku (dla dorosłych)
3 brodziki na zewnątrz
w dzień powszedni bardzo mało ludzi (w czerwcu)
ciekawe atrakcje w środku (dla dorosłych)
3 brodziki na zewnątrz
w dzień powszedni bardzo mało ludzi (w czerwcu)
- Wady
w sezonie bilet ważny tylko 4 godziny
jaskinia jest marną atrakcją dla małych dzieci i mogą się jej bać
problemy z parkowaniem - albo drogo albo daleko od basenów
olewanie turystów przez obsługę
mały wybór gastronomii
jaskinia jest marną atrakcją dla małych dzieci i mogą się jej bać
problemy z parkowaniem - albo drogo albo daleko od basenów
olewanie turystów przez obsługę
mały wybór gastronomii
Wiek dziecka/i
4 lata
Data pobytu
czerwiec 2012
Komentarze
rezultatów: 1, wyświetlane 1 - 1
Sortowanie
Dodano: 09-08-2015
ratownicy wypraszają z basenów już o 18.30 :( zatem wejście po 16.00 wynosi 2,5 godz.
J
jg
rezultatów: 1, wyświetlane 1 - 1
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.