Skomentuj relację
Ocena atrakcji
5.0
Długo zwlekaliśmy z odwiedzinami JuraParku w Bałtowie. Wiele słyszeliśmy o tamtejszych atrakcjach i czekaliśmy aż syn podrośnie, aby mógł z nich świadomie korzystać. Cały kompleks robi wrażenie, jest naprawdę potężny. Dzieli się na na część z płatnym wstępem czyli dinopark i 2 zwierzyńce oraz park rozrywki ze swobodnym dostępem. Niestety panują tu inne zasady niż w JuraParku Solec Kujawski, choć oba stworzyło Stowarzyszenie Delta. Na dzień dobry trzeba zapłacić za parking i zdecydować się na rodzaj biletu. W 2012 roku do wyboru był zwykły bilet do dinoparku, karnet Premium i najdroższy karnet Gold. Dzieci poniżej 4 lat gratis. Każdy powinien przeanalizować co mu się opłaci, ale ja zdecydowanie zawsze polecam najdroższa opcję, summa summarum wyjdzie najtaniej.
Najpierw oczywiście wyruszyliśmy na ścieżkę edukacyjną z dinozaurami. Porównując z konkurencyjnymi dinoparkami nie jest ona zbyt długa, wyróżnia się jednak pięknym położeniem pośród zalesionych wzgórz, nad malowniczą rzeczką Kamienną. Czasem dina można zobaczyć nawet na drugim brzegu rzeki! Największe wrażenie zrobił na mnie wiszący nad wodą kecalkoatl, ale wielki diplodok i inne figury też są fajne. W jednym miejscu można natknąć się na wizjer w płocie z informacją, że stąd widać na skale prawdziwy ślad dinozaura spokrewnionego z allozaurem. Nie próbujcie go wypatrywać, bo ślad (wg lokalnych legend Czarcia Stopka) rzeczywiście jest, ale na górze skały i nie widać go z dołu. Można podejść do niego po wyjściu z JuraParku.
Po ścieżce edukacyjnej skierowaliśmy się do muzeum, które trochę nas rozczarowało - nie równa się z Solcem Kujawskim. Składa się z dwóch korytarzy, jeden poświęcony jest minerałom, drugi paleontologii. Najciekawszymi eksponatami muzeum była czaszka allozaura i podświetlane minerały.
Trzeci element dinoparku to wielki plac zabaw. Nie wystarczyło nam już na niego czasu i przyszliśmy na 15 minut przed zamknięciem parku. Nie było żadnych dzieci, szkielet dinozaura do zabawy w paleontologa był cały odkopany, a wokoło leżało z 50 łopat. Duży kontrast z np. Zaurolandią w Rogowie, gdzie łopat było 0! Poza tym jest tu kilka dużych urządzeń do zabawy oraz parę mniejszych atrakcji, ogólnie bardzo fajne miejsce dla dzieciaków.
Z dinoparku bocznym wyjściem przechodzi się do części parku rozrywki z torem samochodowym i łódkami na wodzie. Na samochody syn jest za mały, ale łódki zna już z Solca i je uwielbia, bo siedząc z jednym z nas może sam kierować i dodawać gazu. 5 czy 6 minut jazdy kosztuje 10 zł, więc bez karnetu szkoda się tu pokazywać.
Najdalej położoną atrakcją parku rozrywki jest rollercoaster - tak zwie się tutaj tor ze zjeżdżalnię grawitacyjną. Tu nastąpiło wielkie rozczarowanie - nasz syn nie mógł z niego skorzystać, bo dozwolony jest od 5 lat. Zaliczyliśmy wiele tego typu atrakcji w Polsce i na Węgrzech i zawsze dolną granicą było 3 lata, jednak w Bałtowie wymyślono sobie 5 lat i próżno szukać tak istotnej informacji na ich stronie!! To wielki minus tego Jura Parku. Tor nie jest zbyt długi, ale w porządku. Wyróżnia się 3 stromymi zjazdami w dół.
Reszta parku rozrywki to standardowe dmuchańce, trampoliny, karuzele dla maluchów, ciuchcia i kaczki jeżdżące w kółko, eurobungy, statek pirata. Z ciekawszych atrakcji jest kino 5D i pociąg - familycoaster. Niestety tutaj także panują te same zasady co na normalnym rollercoasterze, dzieci muszą mieć 5 lat - to już debilizm do potęgi, bo skoro familycoaster to powinna móc jeździć cała rodzina, poza tym jazda nie jest specjalnie szybka i dla dziecka nie ma żadnego zagrożenia.
Na szczęście tu udało nam się przemycić syna. Kto nie ma karnetu w parku rozrywki płaci żetonami, atrakcje kosztują od 3 do 9 zł, tylko wielka tyrolka dla dorosłych (zjazd na linie) 15 zł. Nie ma kompletnie żadnej różnicy między Bałtowem a wszelkimi okazjonalnie rozkładanymi dmuchańcami - 3 zł za 3 minuty zabawy. Gratisowo dziecko może zjechać na minityrolce, przepłynąć się na pomysłowo zrobionej tratwie z obracanym sterem, który napędza ją po linie oraz pobawić się na fajnym, piętrowym statku.
Przy parku jest bardzo dobra restauracja z samoobsługowym wyborem potraw (rewelacyjne pieczone ziemniaki).
Po obiedzie poszliśmy do zoo podzielonego na zwierzyniec dolny - tradycyjny i górny do zwiedzania z przewodnikiem w autobusie, czyli coś w rodzaju safari. Zwierzyniec dolny nie jest duży, nie ma specjalnie ciekawych zwierząt, ale jest dobrze zorganizowany, jest czysto i nie śmierdzi. Zwierzaki są na wybiegach jak i w klatkach. Można zobaczyć sarny, koniki, osiołka, kozy, małpy, kangury, egzotyczne ptaki, czy małe ssaki w rodzaju szopa, skunksa itp. Na zwiedzanie zwierzyńca górnego trzeba się najpierw umówić w kasie koło zoo dolnego. Turystów zabiera amerykański autobus szkolny, który powoli przemierza drogi zwierzyńca na dosyć wysokim wzgórzu. Zwierzaki żyją tu swobodnie na sporym terytorium, poprzedzielanym ogrodzeniem na kilka stref. Są tu m.in. daniele, łosie, kozice, lamy, muflony, strusie, bydło szkockie. Na początku mieliśmy przygodę, bo natrafiliśmy na problem z zamknięciem bramy i autobus musiał się zatrzymać a wtedy zaatakował nas struś! Autobus ma tylko jeden przystanek - przy zagrodzie żubrów. Mimo gorąca jeden osobnik pięknie pozował nam na środku zagrody przy wielkim konarze.
Całe safari trwa 50 minut. Mamy tylko jedno porównanie podobnej atrakcji z safari w czeskim zoo Dvur Kralove i trzeba przyznać, że przejażdżka grupowa z przewodnikiem jest jednak lepsza niż we własnym aucie. Można się dużo dowiedzieć o historii oglądanych zwierząt i ciekawostek z nimi związanych, a siedząc wyżej i nie zajmując się kierownicą można więcej zobaczyć i zrobić lepsze zdjęcia.
Kolejna atrakcja JuraParku to kamieniołom Sabathówka, gdzie prezentowane są ślady dinozaurów, a dzieci mogą uczestniczyć zajęciach paleontologiczno-plastycznych. To tylko teoria, bo obecnie Sabathówka jest otwarta, nie pobiera się opłat, ale nic tam się nie dzieje. Podobno jest w "reorganizacji". Można jednak pooglądać wiele tropów pozostawionych przez dinozaury, nie wiem jednak czy to oryginały, bo są wypukłe, jakby był odlewami. Poza tym są do ułożenia świetne kamienne dinopuzzle.
Na koniec poszliśmy do kopulastej budowli, która mieści prehistoryczne oceanarium. Dostaliśmy okulary 3D i weszliśmy do ciemnego korytarza. Ściany oceanarium wyłożone są wielkimi ekranami 3D, na których można oglądać zwierzęta w rodzaju liopleurodona, przodka rekina, wielkiego żółwia i inne prehistoryczne stwory wodne. Atmosferę tworzą dźwięki z morskich głębin, na jednym ekranie rekin wali głową w wirtualne akwarium chcąc nas pożreć, a na pożegnanie wymyślono naprawdę rewelacyjny pokaz, którego szczegółów nie będę zdradzał.
Pomysł na takie oceanaria narodził się podobno w Polsce i trzeba przyznać, że jest pierwsza klasa. Wszystko jest bardzo sugestywne, tak że nasz syn był trochę przestraszony i dosyć szybko żona musiała z nim wyjść. Sam zostałem trochę dłużej, a ponieważ w środku nie było nikogo, mogłem się więc dokładnie poprzyglądać animacjom. Zauważyłem, że niektóre trwają kilkadziesiąt sekund, ale inne są kilkuminutowe. Wykonanie perfekcyjne.
Inne atrakcje Bałtowa należące do JuraParku to spływ tratwami, Żydowski Jar i kąpielisko, ale ponieważ rozmieszczone są poza parkiem opisuję je oddzielnie.
Podsumowując, poza ograniczeniem zabawy 3- czy 4-latkom trudno się w Bałtowie do czegoś przyczepić. Jakość i ilość atrakcji jest bez zarzutu. Wszystko jest zadbane, działa i niczego nie brakuje. Za to należą się Stowarzyszeniu Delta wielkie pochwały, jednak nasz dwudniowy pobyt absolutnie nie zachęcił mnie do ponownego przyjazdu tutaj i nad tym powinni się jego właściciele zastanowić. Systematycznie rozbudowując ofertę turystyczną zatracili gdzieś poczucie rzeczywistości. O ile w siostrzanym Juraparku w Solcu Kujawskim za 56 zł (2x bilet normalny za 28 zł) mieliśmy z dzieckiem cały dzień zabawy na prawie każdej dostępnej atrakcji, tak w Bałtowie w pierwszy dzień obowiązkowych opłat wyszło nam 191 zł (parking 5 zł, 2x bilet Gold 75 zł, 2x bilet ocenarium 18 zł). Oczywiście skala obu parków nie ta, w Solcu brak zoo, rollercoastera czy oceanarium ale jednak dowodzi to, że w Bałtowie coś jest nie tak z polityką cenową. Nie wiem czemu np. nie ma karnetu na sam park rozrywki. Ta część JuraParku mogłaby być chętnie odwiedzana przez rodziców z dziećmi, jak zwykłe wesołe miasteczko, niestety aby swobodnie korzystać z jego atrakcji trzeba kupić karnet Premium lub Gold czyli niepotrzebnie płacić za wstęp do dinoparku (minimum 48 zł i nie ma w tym rollercoastera). Chorzów może archaiczny, ale za 50 zł oferuje kilka razy więcej atrakcji i nie ma tam żadnych ograniczeń wiekowych, z drugiej jednak strony w Bałtowie rodzice ze starszym dzieckiem, które może korzystać z atrakcji samo, nie muszą kupować biletów dla siebie...
Najpierw oczywiście wyruszyliśmy na ścieżkę edukacyjną z dinozaurami. Porównując z konkurencyjnymi dinoparkami nie jest ona zbyt długa, wyróżnia się jednak pięknym położeniem pośród zalesionych wzgórz, nad malowniczą rzeczką Kamienną. Czasem dina można zobaczyć nawet na drugim brzegu rzeki! Największe wrażenie zrobił na mnie wiszący nad wodą kecalkoatl, ale wielki diplodok i inne figury też są fajne. W jednym miejscu można natknąć się na wizjer w płocie z informacją, że stąd widać na skale prawdziwy ślad dinozaura spokrewnionego z allozaurem. Nie próbujcie go wypatrywać, bo ślad (wg lokalnych legend Czarcia Stopka) rzeczywiście jest, ale na górze skały i nie widać go z dołu. Można podejść do niego po wyjściu z JuraParku.
Po ścieżce edukacyjnej skierowaliśmy się do muzeum, które trochę nas rozczarowało - nie równa się z Solcem Kujawskim. Składa się z dwóch korytarzy, jeden poświęcony jest minerałom, drugi paleontologii. Najciekawszymi eksponatami muzeum była czaszka allozaura i podświetlane minerały.
Trzeci element dinoparku to wielki plac zabaw. Nie wystarczyło nam już na niego czasu i przyszliśmy na 15 minut przed zamknięciem parku. Nie było żadnych dzieci, szkielet dinozaura do zabawy w paleontologa był cały odkopany, a wokoło leżało z 50 łopat. Duży kontrast z np. Zaurolandią w Rogowie, gdzie łopat było 0! Poza tym jest tu kilka dużych urządzeń do zabawy oraz parę mniejszych atrakcji, ogólnie bardzo fajne miejsce dla dzieciaków.
Z dinoparku bocznym wyjściem przechodzi się do części parku rozrywki z torem samochodowym i łódkami na wodzie. Na samochody syn jest za mały, ale łódki zna już z Solca i je uwielbia, bo siedząc z jednym z nas może sam kierować i dodawać gazu. 5 czy 6 minut jazdy kosztuje 10 zł, więc bez karnetu szkoda się tu pokazywać.
Najdalej położoną atrakcją parku rozrywki jest rollercoaster - tak zwie się tutaj tor ze zjeżdżalnię grawitacyjną. Tu nastąpiło wielkie rozczarowanie - nasz syn nie mógł z niego skorzystać, bo dozwolony jest od 5 lat. Zaliczyliśmy wiele tego typu atrakcji w Polsce i na Węgrzech i zawsze dolną granicą było 3 lata, jednak w Bałtowie wymyślono sobie 5 lat i próżno szukać tak istotnej informacji na ich stronie!! To wielki minus tego Jura Parku. Tor nie jest zbyt długi, ale w porządku. Wyróżnia się 3 stromymi zjazdami w dół.
Reszta parku rozrywki to standardowe dmuchańce, trampoliny, karuzele dla maluchów, ciuchcia i kaczki jeżdżące w kółko, eurobungy, statek pirata. Z ciekawszych atrakcji jest kino 5D i pociąg - familycoaster. Niestety tutaj także panują te same zasady co na normalnym rollercoasterze, dzieci muszą mieć 5 lat - to już debilizm do potęgi, bo skoro familycoaster to powinna móc jeździć cała rodzina, poza tym jazda nie jest specjalnie szybka i dla dziecka nie ma żadnego zagrożenia.
Na szczęście tu udało nam się przemycić syna. Kto nie ma karnetu w parku rozrywki płaci żetonami, atrakcje kosztują od 3 do 9 zł, tylko wielka tyrolka dla dorosłych (zjazd na linie) 15 zł. Nie ma kompletnie żadnej różnicy między Bałtowem a wszelkimi okazjonalnie rozkładanymi dmuchańcami - 3 zł za 3 minuty zabawy. Gratisowo dziecko może zjechać na minityrolce, przepłynąć się na pomysłowo zrobionej tratwie z obracanym sterem, który napędza ją po linie oraz pobawić się na fajnym, piętrowym statku.
Przy parku jest bardzo dobra restauracja z samoobsługowym wyborem potraw (rewelacyjne pieczone ziemniaki).
Po obiedzie poszliśmy do zoo podzielonego na zwierzyniec dolny - tradycyjny i górny do zwiedzania z przewodnikiem w autobusie, czyli coś w rodzaju safari. Zwierzyniec dolny nie jest duży, nie ma specjalnie ciekawych zwierząt, ale jest dobrze zorganizowany, jest czysto i nie śmierdzi. Zwierzaki są na wybiegach jak i w klatkach. Można zobaczyć sarny, koniki, osiołka, kozy, małpy, kangury, egzotyczne ptaki, czy małe ssaki w rodzaju szopa, skunksa itp. Na zwiedzanie zwierzyńca górnego trzeba się najpierw umówić w kasie koło zoo dolnego. Turystów zabiera amerykański autobus szkolny, który powoli przemierza drogi zwierzyńca na dosyć wysokim wzgórzu. Zwierzaki żyją tu swobodnie na sporym terytorium, poprzedzielanym ogrodzeniem na kilka stref. Są tu m.in. daniele, łosie, kozice, lamy, muflony, strusie, bydło szkockie. Na początku mieliśmy przygodę, bo natrafiliśmy na problem z zamknięciem bramy i autobus musiał się zatrzymać a wtedy zaatakował nas struś! Autobus ma tylko jeden przystanek - przy zagrodzie żubrów. Mimo gorąca jeden osobnik pięknie pozował nam na środku zagrody przy wielkim konarze.
Całe safari trwa 50 minut. Mamy tylko jedno porównanie podobnej atrakcji z safari w czeskim zoo Dvur Kralove i trzeba przyznać, że przejażdżka grupowa z przewodnikiem jest jednak lepsza niż we własnym aucie. Można się dużo dowiedzieć o historii oglądanych zwierząt i ciekawostek z nimi związanych, a siedząc wyżej i nie zajmując się kierownicą można więcej zobaczyć i zrobić lepsze zdjęcia.
Kolejna atrakcja JuraParku to kamieniołom Sabathówka, gdzie prezentowane są ślady dinozaurów, a dzieci mogą uczestniczyć zajęciach paleontologiczno-plastycznych. To tylko teoria, bo obecnie Sabathówka jest otwarta, nie pobiera się opłat, ale nic tam się nie dzieje. Podobno jest w "reorganizacji". Można jednak pooglądać wiele tropów pozostawionych przez dinozaury, nie wiem jednak czy to oryginały, bo są wypukłe, jakby był odlewami. Poza tym są do ułożenia świetne kamienne dinopuzzle.
Na koniec poszliśmy do kopulastej budowli, która mieści prehistoryczne oceanarium. Dostaliśmy okulary 3D i weszliśmy do ciemnego korytarza. Ściany oceanarium wyłożone są wielkimi ekranami 3D, na których można oglądać zwierzęta w rodzaju liopleurodona, przodka rekina, wielkiego żółwia i inne prehistoryczne stwory wodne. Atmosferę tworzą dźwięki z morskich głębin, na jednym ekranie rekin wali głową w wirtualne akwarium chcąc nas pożreć, a na pożegnanie wymyślono naprawdę rewelacyjny pokaz, którego szczegółów nie będę zdradzał.
Pomysł na takie oceanaria narodził się podobno w Polsce i trzeba przyznać, że jest pierwsza klasa. Wszystko jest bardzo sugestywne, tak że nasz syn był trochę przestraszony i dosyć szybko żona musiała z nim wyjść. Sam zostałem trochę dłużej, a ponieważ w środku nie było nikogo, mogłem się więc dokładnie poprzyglądać animacjom. Zauważyłem, że niektóre trwają kilkadziesiąt sekund, ale inne są kilkuminutowe. Wykonanie perfekcyjne.
Inne atrakcje Bałtowa należące do JuraParku to spływ tratwami, Żydowski Jar i kąpielisko, ale ponieważ rozmieszczone są poza parkiem opisuję je oddzielnie.
Podsumowując, poza ograniczeniem zabawy 3- czy 4-latkom trudno się w Bałtowie do czegoś przyczepić. Jakość i ilość atrakcji jest bez zarzutu. Wszystko jest zadbane, działa i niczego nie brakuje. Za to należą się Stowarzyszeniu Delta wielkie pochwały, jednak nasz dwudniowy pobyt absolutnie nie zachęcił mnie do ponownego przyjazdu tutaj i nad tym powinni się jego właściciele zastanowić. Systematycznie rozbudowując ofertę turystyczną zatracili gdzieś poczucie rzeczywistości. O ile w siostrzanym Juraparku w Solcu Kujawskim za 56 zł (2x bilet normalny za 28 zł) mieliśmy z dzieckiem cały dzień zabawy na prawie każdej dostępnej atrakcji, tak w Bałtowie w pierwszy dzień obowiązkowych opłat wyszło nam 191 zł (parking 5 zł, 2x bilet Gold 75 zł, 2x bilet ocenarium 18 zł). Oczywiście skala obu parków nie ta, w Solcu brak zoo, rollercoastera czy oceanarium ale jednak dowodzi to, że w Bałtowie coś jest nie tak z polityką cenową. Nie wiem czemu np. nie ma karnetu na sam park rozrywki. Ta część JuraParku mogłaby być chętnie odwiedzana przez rodziców z dziećmi, jak zwykłe wesołe miasteczko, niestety aby swobodnie korzystać z jego atrakcji trzeba kupić karnet Premium lub Gold czyli niepotrzebnie płacić za wstęp do dinoparku (minimum 48 zł i nie ma w tym rollercoastera). Chorzów może archaiczny, ale za 50 zł oferuje kilka razy więcej atrakcji i nie ma tam żadnych ograniczeń wiekowych, z drugiej jednak strony w Bałtowie rodzice ze starszym dzieckiem, które może korzystać z atrakcji samo, nie muszą kupować biletów dla siebie...
Relacja - dodatkowe informacje
+ Zalety
wielka ilość atrakcji
wszystko czyste i dobrze utrzymane
zapewnia cały dzień świetnej zabawy
pełna infrastruktura
piękne położenie
wszystko czyste i dobrze utrzymane
zapewnia cały dzień świetnej zabawy
pełna infrastruktura
piękne położenie
- Wady
idiotyczne zakazy zabawy dla dzieci poniżej 5 lat
duże koszty dla rodziców
duże koszty dla rodziców
Wiek dziecka/i
3,5 roku
Data pobytu
maj 2012
Komentarze
rezultatów: 6, wyświetlane 1 - 6
Sortowanie
Dodano: 07-09-2012
Foetus napisał wyczerpująco opinie o parku, ja tylko dodam że byliśmy dzisiaj, wykupiliśmy bilet BASIC za 18zł x 4 (4 osoby dorosłe + dziecko). Park był ze względu na pogodę i dzień tygodnia pusty. Rzeczywiście informacje prehistoryczne są dość sytę, figurki dinozaurów fajne, park jest czysty lecz summa summarum nie zrobiła ta część parku na nas żadnego wrażenia. Nie polecam.
M
malachit
Dodano: 22-09-2013
Chyba posłuchali uwag bo wprowadzili pakiet tylko na park rozrywki. Byliśmy już kilka razy i dziecko bardzo zadowolone
A
alek
Dodano: 28-07-2014
Witam! Jura Park w Bałtowie jest przereklamowany, zaniedbany i nudny. Mi się nie podoba, może dlatego że widziałam świetne dinusie w Parku Dinozaurów w Ustroniu. Są ruchome i wydają dźwięki, dzieciaki mają mnóstwo frajdy spacerując po tym parku. Jest zadbany, trawka wykoszona, czysto a przede wszystkim oferują świetną zabawę
przy oglądaniu robaków w powiększeniu. Są tam również pamiątki, plac zabaw i zamek dmuchany. Jedynie co polecam bo mi się podobało w Bałtowie to - dom do góry nogami z mini golfem, Oceanarium, Rollercoaster, park rozrywki dla dzieci....
przy oglądaniu robaków w powiększeniu. Są tam również pamiątki, plac zabaw i zamek dmuchany. Jedynie co polecam bo mi się podobało w Bałtowie to - dom do góry nogami z mini golfem, Oceanarium, Rollercoaster, park rozrywki dla dzieci....
A
akkt
Dodano: 15-08-2015
Podpisuję się pod absurdalnymi limitami dla 4,5 latka. Mógł jedynie skorzystać z atrakcji, które bawią jedynie młodsze dzieci. W parku rozrywki wszechobecny był płacz dzieci przy kolejnych atrakcjach skąd odsyłane były wraz z rodzicami z tekstem: Dziecko jest za małe - paskudne, krzywdzące stwierdzenie dla chłopaka, który marzył o jakiejkolwiek przejażdżce. Wiem, ze więcej tam nie pojedziemy. Rozrywek poszukamy w innych miejscach, a i dinozaury to nie tylko Bałtów.
G
gaga314
Dodano: 12-09-2016
Gdy byliśmy z dziewczyną wczoraj, to bez żadnych wątpliwości musze przyznać, że obecnie jest super. Do rodziców, którzy są roczarowani, bo ich 3-letnie dziecko nie weszło: to są jeszcze dzieci, może im się stać krzywda, moja dziewczyna sobie narobiła siniaków na rolercosterze i kolejce ciuchci, a nawet na łańcuchowej. Dziecku może się stać krzywda...dlaczego? Bo jest delikatne. Trochę wyobraźni i odpowiedzialności. Gorąco polecam i proszę nie sugorować się wypowiedziami osób, które nie polecają, bo takim to lot na księżyc, to było by mało. Za rok znów tam jedziemy...a w zimę to może na narty. A parking za free ;)
K
Kamil
Dodano: 10-07-2018
Byłam w Baltowie z dzieckiem 3 lata temu i okazuje się, że obiekt jest dość słabym rozwiazaniemnpod względem finansowym. Oprócz tego, że bilety są w dość dużej cenie to wszystkie dodatkowe atrakcje należy sobie dokupować samemu. Polecam Energylandię w Zatorze. Cena jednorazowa a wszystkie atrakcje w cenie biletu.
M
Monika
rezultatów: 6, wyświetlane 1 - 6
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.