Skomentuj relację
Ocena atrakcji
6.0
Chorzowski lunapark to teraz słowacka Legendia. Czy wyszło to parkowi na dobre? Z małymi wyjątkami zdecydowanie tak.
Wydłużono sezon i obiekt jest czynny już od kwietnia, z czego właśnie skorzystaliśmy i przyjechaliśmy w drugim tygodniu po otwarciu. Zlikwidowano w prosty sposób kolejki do kas wprowadzając bilety online, które są znacznie tańsze niż tradycyjne, więc mało kto korzysta już z kas. Bilet online ma postać doładowania karty Gopass (znanej z wyciągów narciarskich), a kto jej nie ma może się posługiwać wydrukiem - bilet przyszedł na e-mail po ok. 30 minutach (natomiast karta dotarła na adres domowy za ok. 10 dni i trzeba za nią jeszcze dopłacić 10 zł). Na bilecie ważny jest tylko kod kreskowy, więc teoretycznie kto nie ma karty mógłby kupić bilet online stojąc przed wejściem i pokazywać kod na telefonie, ale z jakiegoś powodu bilet należy wydrukować, więc prawie wszyscy w parku chodzą z kartkami (pokazuje się je przy dokonywaniu każdego zakupu w parku).
Cena biletu trochę wzrosła, ale za to parking dla gości Legendii jest teraz bezpłatny - trzeba tylko machnąć biletem na wjeździe.
Po wejściu do środka zostaliśmy zaskoczeni metamorfozą jaką przeszedł park. Całość została pięknie odnowiona, rząd kolorowych kamieniczek przy wejściu, wszystkie karuzele i urządzenia, alejki, bruk - tak więc PRL-owski wygląd lunaparku to już historia. Większość urządzeń jest tych samych, ale doszło kilka nowych. Bardzo dobre wrażenie zepsuł fakt, że 3 czy 4 były nieczynne i nie znalazłem o tym nigdzie informacji (to już dawniej uczciwiej informowano co aktualnie nie działa), w tym jakaś super wyglądająca rzeka Diamond River (ponoć stoi już od kilku lat, ale dla nas to nowość), natomiast dwóch starych atrakcji nie było w ogóle: autodromu i zjeżdżającej z wieży łodzi. O ile autka to fajna rzecz, lecz często spotykana - to łódź akurat była jedyną taką w Polsce i chyba najlepszą z atrakcji w chorzowskim lunaparku i jeśli Słowacy jej nie przywrócą to będzie wielka strata. Obecnie w tym miejscu trwają jakiej wykopy, więc jest szansa, że ją unowocześniają.
Z nowości hitem jest rollercoaster Lech z ładnym nawiązaniem do legendy o początkach Polski, rozłożony częściowo nad stawem. Szybkość jest naprawdę porywająca, dotychczas istniejący w Chorzowie zielony rollercoaster to przy nim zabawka! Jednak syn po 1 przejażdżce nie chciał nawet słyszeć o powtórce, więc nie wracaliśmy już do niego. Inna wyróżniająca się nowość to Bazyliszek - ciekawie zaaranżowana strzelanka z ruchomych kilkuosobowych pojazdów do celów wyświetlanych na wielkich ekranach. Atrakcja posiada rankingi wraz ze zdjęciami, dzieciaki mogą więc pobijać rekordy.
Kolejki w kwietniu nie były problemem, tylko na różowym rollecoasterze tworzył się spory ogonek, ale to przez specyfikę tej atrakcji, bo na jeden raz puszczany jest tylko pojedynczy pojazd. Na tego typu urządzeniach można korzystać z systemu Fastpass - jest tu specjalne wejście, którym omija się kolejkę, oczywiście posiadając wykupiony dodatkowy bilet. W całym lunaparku jest 6 czy 7 atrakcji obsługujących Fastpass.
Gastronomia jest w kilku miejscach, może trochę droższa niż dawniej, ale smaczna. Główny lokal na prawo od wejścia był nieczynny, obecnie podstawową restauracją jest nowa oberża Lech z tarasem na wodzie w kompleksie przy rollercasterze. Napoje pod względem ceny i wyboru ujednolicono w cały obiekcie (woda 0,5 l - 5 zł, cola, fanta itp. 6,5 zł).
Podsumowując, Chorzów ma teraz lunapark na europejskim poziomie i dobrze się tu bawiliśmy od otwarcia do zamknięcia. Pewien mankament to rygorystyczne regulaminy - trzeba mieć na uwadze, że z małym dzieckiem, takim poniżej 2 lat, nie wszędzie nas wpuszczą, nawet gdy wydaje się, że na urządzeniu dziecko z rodzicem będzie w pełni bezpieczne.
Wydłużono sezon i obiekt jest czynny już od kwietnia, z czego właśnie skorzystaliśmy i przyjechaliśmy w drugim tygodniu po otwarciu. Zlikwidowano w prosty sposób kolejki do kas wprowadzając bilety online, które są znacznie tańsze niż tradycyjne, więc mało kto korzysta już z kas. Bilet online ma postać doładowania karty Gopass (znanej z wyciągów narciarskich), a kto jej nie ma może się posługiwać wydrukiem - bilet przyszedł na e-mail po ok. 30 minutach (natomiast karta dotarła na adres domowy za ok. 10 dni i trzeba za nią jeszcze dopłacić 10 zł). Na bilecie ważny jest tylko kod kreskowy, więc teoretycznie kto nie ma karty mógłby kupić bilet online stojąc przed wejściem i pokazywać kod na telefonie, ale z jakiegoś powodu bilet należy wydrukować, więc prawie wszyscy w parku chodzą z kartkami (pokazuje się je przy dokonywaniu każdego zakupu w parku).
Cena biletu trochę wzrosła, ale za to parking dla gości Legendii jest teraz bezpłatny - trzeba tylko machnąć biletem na wjeździe.
Po wejściu do środka zostaliśmy zaskoczeni metamorfozą jaką przeszedł park. Całość została pięknie odnowiona, rząd kolorowych kamieniczek przy wejściu, wszystkie karuzele i urządzenia, alejki, bruk - tak więc PRL-owski wygląd lunaparku to już historia. Większość urządzeń jest tych samych, ale doszło kilka nowych. Bardzo dobre wrażenie zepsuł fakt, że 3 czy 4 były nieczynne i nie znalazłem o tym nigdzie informacji (to już dawniej uczciwiej informowano co aktualnie nie działa), w tym jakaś super wyglądająca rzeka Diamond River (ponoć stoi już od kilku lat, ale dla nas to nowość), natomiast dwóch starych atrakcji nie było w ogóle: autodromu i zjeżdżającej z wieży łodzi. O ile autka to fajna rzecz, lecz często spotykana - to łódź akurat była jedyną taką w Polsce i chyba najlepszą z atrakcji w chorzowskim lunaparku i jeśli Słowacy jej nie przywrócą to będzie wielka strata. Obecnie w tym miejscu trwają jakiej wykopy, więc jest szansa, że ją unowocześniają.
Z nowości hitem jest rollercoaster Lech z ładnym nawiązaniem do legendy o początkach Polski, rozłożony częściowo nad stawem. Szybkość jest naprawdę porywająca, dotychczas istniejący w Chorzowie zielony rollercoaster to przy nim zabawka! Jednak syn po 1 przejażdżce nie chciał nawet słyszeć o powtórce, więc nie wracaliśmy już do niego. Inna wyróżniająca się nowość to Bazyliszek - ciekawie zaaranżowana strzelanka z ruchomych kilkuosobowych pojazdów do celów wyświetlanych na wielkich ekranach. Atrakcja posiada rankingi wraz ze zdjęciami, dzieciaki mogą więc pobijać rekordy.
Kolejki w kwietniu nie były problemem, tylko na różowym rollecoasterze tworzył się spory ogonek, ale to przez specyfikę tej atrakcji, bo na jeden raz puszczany jest tylko pojedynczy pojazd. Na tego typu urządzeniach można korzystać z systemu Fastpass - jest tu specjalne wejście, którym omija się kolejkę, oczywiście posiadając wykupiony dodatkowy bilet. W całym lunaparku jest 6 czy 7 atrakcji obsługujących Fastpass.
Gastronomia jest w kilku miejscach, może trochę droższa niż dawniej, ale smaczna. Główny lokal na prawo od wejścia był nieczynny, obecnie podstawową restauracją jest nowa oberża Lech z tarasem na wodzie w kompleksie przy rollercasterze. Napoje pod względem ceny i wyboru ujednolicono w cały obiekcie (woda 0,5 l - 5 zł, cola, fanta itp. 6,5 zł).
Podsumowując, Chorzów ma teraz lunapark na europejskim poziomie i dobrze się tu bawiliśmy od otwarcia do zamknięcia. Pewien mankament to rygorystyczne regulaminy - trzeba mieć na uwadze, że z małym dzieckiem, takim poniżej 2 lat, nie wszędzie nas wpuszczą, nawet gdy wydaje się, że na urządzeniu dziecko z rodzicem będzie w pełni bezpieczne.
Relacja - dodatkowe informacje
Wiek dziecka/i
2 i 10 lat
Data pobytu
kwiecień 2018
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.