Skomentuj relację
Ocena atrakcji
5.0
Atrakcja jest zlokalizowana przy głównej drodze przebiegającej przez wieś. Charakterystycznym widokiem są stare wozy strażackie.
Jest to w dużej mierze placówka edukacyjna. Zwiedzającym prezentowane są informacje o pszczołach i dawnym życiu na wsi, pieczeniu chleba itp.
Główny budynek pogoda 2 kondygnacje i na każdej inna osoba opowiada o wspomnianych tematach. Trzeba przyznać że informacje są bardzo ciekawe, widać że panie prowadzące pogadanki nie robią tego z musu, lecz z pasji.
Jednak taki sposób przekazywania wiedzy w obecnych czasach trochę trąci myszką, no ale w końcu jesteśmy w skansenie.
Trzeba brać pod uwagę, że uczniowie i przedszkolaki mają podobne pogadanki w szkołach, w tym spotkania z pszczelarzami, więc dzieci mogą być znudzone w sumie ponad godzinnymi wykładami i siedzeniem na mało wygodnych ławach.
Oglądamy w tym czasie elementy ula, narzędzia przetwarzania miodu, dawną wannę i inne domowe przedmioty. W paru momentach angażowane są maluchy i to je nieco ożywiło.
W dalszej części idziemy do szopy wypełnionej starym sprzętem rolniczym i nie tylko. Są traktory, motocykl, dorożka, kosy, sierpy, pługi. Wszystkiego można dotykać, testować czy próbować np. pomłócić cepem. Dla mieszczuchów jest to na pewno gratka. Tutaj dzieciaki już się mocno rozkręciły.
Na koniec schodzi się do piwnicy z piecem, gdzie każdy ugniata otrzymany kawal ciasta, przyprawia je i kładzie na łopacie która wędruje do pieca. Tak przygotowany podpłomyk można posmarować masłem lub miodem i zapić kawą zbożową. Dla chętnych są dokładki. To apetyczne zakończenie zwiedzania w wersji standard, które trwa ok. 2 godziny.
Główny budynek otacza kilka innych obiektów. W budynku straży pożarnej stoi maluch z zieloną rejestracją, więc chyba elektryczny (nikt nie wspomina o tej ciekawostce), trochę starych pojazdów, na piętrze jest sala konferencyjna i sporo starych rupieci.
Można nawet wejść na wieżę obserwacyjną, ala widok nie jest ciekawy. Są jeszcze inne chałupy tworzące mały skansen, np młyn z wiatrakiem, w pełni urządzona chata, kuźnia i inne wiejskie domy.
Cześć z nich posiada czujniki włączające oświetlenie. W większości jednak było ciemno dopóki nie zorientowaliśmy się, że można włączyć światło samemu.
Córce bieganie po chatach i odkrywanie różnych elementów w tym włączników światła, sprawiło największa frajdę.
Dziwna sytuacja, bo w czasie zwiedzania nie powiedziano nam ani słowa o tych budynkach. Sami wiec odkryliśmy, że są urządzone i że można je zwiedzać.
Myślę że gdyby część wykładu i czasu w szopie przenieść do tych chat czy młyna, który był wyposażony w pełny mechanizm, byłoby ciekawiej i nie tak "statycznie". Przewodnik mógłby omawiać oglądane przedmioty życia codziennego i lepiej by to przemawiało do wyobraźni. A tak chaty z ich wyposażeniem nie są omówione, jedynie w paru miejscach była kartka z opisem.
Na terenie zagrody są też oczywiście zwierzęta jak króliki czy kozy. Można je dotykać i pokarmić.
W sumie pobyt w Chlebowej Chacie zajął nam 3 godziny. Nasza duża grupa została podzielona na dwie i przechodziliśmy do poszczególnych etapów w innej kolejności. Tak więc za organizację duży pozytyw, bo nie było tłoku.
Panie oprowadzające turystów bardzo uprzejme i zaangażowane, starały się przekazać jak najwięcej, ale przydałoby się nieco uatrakcyjnić pierwszą część zwiedzania.
Jest to w dużej mierze placówka edukacyjna. Zwiedzającym prezentowane są informacje o pszczołach i dawnym życiu na wsi, pieczeniu chleba itp.
Główny budynek pogoda 2 kondygnacje i na każdej inna osoba opowiada o wspomnianych tematach. Trzeba przyznać że informacje są bardzo ciekawe, widać że panie prowadzące pogadanki nie robią tego z musu, lecz z pasji.
Jednak taki sposób przekazywania wiedzy w obecnych czasach trochę trąci myszką, no ale w końcu jesteśmy w skansenie.
Trzeba brać pod uwagę, że uczniowie i przedszkolaki mają podobne pogadanki w szkołach, w tym spotkania z pszczelarzami, więc dzieci mogą być znudzone w sumie ponad godzinnymi wykładami i siedzeniem na mało wygodnych ławach.
Oglądamy w tym czasie elementy ula, narzędzia przetwarzania miodu, dawną wannę i inne domowe przedmioty. W paru momentach angażowane są maluchy i to je nieco ożywiło.
W dalszej części idziemy do szopy wypełnionej starym sprzętem rolniczym i nie tylko. Są traktory, motocykl, dorożka, kosy, sierpy, pługi. Wszystkiego można dotykać, testować czy próbować np. pomłócić cepem. Dla mieszczuchów jest to na pewno gratka. Tutaj dzieciaki już się mocno rozkręciły.
Na koniec schodzi się do piwnicy z piecem, gdzie każdy ugniata otrzymany kawal ciasta, przyprawia je i kładzie na łopacie która wędruje do pieca. Tak przygotowany podpłomyk można posmarować masłem lub miodem i zapić kawą zbożową. Dla chętnych są dokładki. To apetyczne zakończenie zwiedzania w wersji standard, które trwa ok. 2 godziny.
Główny budynek otacza kilka innych obiektów. W budynku straży pożarnej stoi maluch z zieloną rejestracją, więc chyba elektryczny (nikt nie wspomina o tej ciekawostce), trochę starych pojazdów, na piętrze jest sala konferencyjna i sporo starych rupieci.
Można nawet wejść na wieżę obserwacyjną, ala widok nie jest ciekawy. Są jeszcze inne chałupy tworzące mały skansen, np młyn z wiatrakiem, w pełni urządzona chata, kuźnia i inne wiejskie domy.
Cześć z nich posiada czujniki włączające oświetlenie. W większości jednak było ciemno dopóki nie zorientowaliśmy się, że można włączyć światło samemu.
Córce bieganie po chatach i odkrywanie różnych elementów w tym włączników światła, sprawiło największa frajdę.
Dziwna sytuacja, bo w czasie zwiedzania nie powiedziano nam ani słowa o tych budynkach. Sami wiec odkryliśmy, że są urządzone i że można je zwiedzać.
Myślę że gdyby część wykładu i czasu w szopie przenieść do tych chat czy młyna, który był wyposażony w pełny mechanizm, byłoby ciekawiej i nie tak "statycznie". Przewodnik mógłby omawiać oglądane przedmioty życia codziennego i lepiej by to przemawiało do wyobraźni. A tak chaty z ich wyposażeniem nie są omówione, jedynie w paru miejscach była kartka z opisem.
Na terenie zagrody są też oczywiście zwierzęta jak króliki czy kozy. Można je dotykać i pokarmić.
W sumie pobyt w Chlebowej Chacie zajął nam 3 godziny. Nasza duża grupa została podzielona na dwie i przechodziliśmy do poszczególnych etapów w innej kolejności. Tak więc za organizację duży pozytyw, bo nie było tłoku.
Panie oprowadzające turystów bardzo uprzejme i zaangażowane, starały się przekazać jak najwięcej, ale przydałoby się nieco uatrakcyjnić pierwszą część zwiedzania.
Relacja - dodatkowe informacje
Wiek dziecka/i
7 i 15 lat
Data pobytu
sierpień 2023
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.