Skomentuj relację
Ocena atrakcji
5.0
Zoo w gdańskiej dzielnicy Oliwa cieszy się sporą renomą, w samym mieście kilkukrotnie zachwalano go nam, ale w rzeczywistości ogród niczym się nie wyróżnia. Owszem, jest położony w urokliwej okolicy, ma sporo zwierząt, alejki są czyste i otoczone ładną roślinnością, ale w przeciwieństwie do Opola czy Wrocławia ani razu nie przyszło nam do głowy stwierdzenie w rodzaju "o jak super to zrobili!". Zoo nie posiada bowiem żadnego nowoczesnego rozwiązania, a pod wieloma względami jest skansenem.
Przede wszystkim nie można płacić kartą, a opłaty pobiera się za wszystko, łącznie z parkingiem, ubikacjami, minizoo, a nawet głupim planem. Ubikacje za 2 zł pamiętają chyba czasy Gierka, a jedna z nich była tak paskudnie zalana, że aż wstyd. Plan ogrodu powinien być standardowo dodawany do biletu, ale tu o niczym takim nie pomyślano, jest za to płatny w sklepiku. Okazało się, że zwykły mały planik za 2 zł jest, ale po rusku, natomiast Polacy muszą kupować duże planisko za 6 zł! Początkowo nie chciałem słyszeć o trwonieniu na niego pieniędzy, ale syn się uparł, bo lubi chodzić w po takich obiektach z planem, więc kupiliśmy dla świętego spokoju. Plan ten nie dość, że jest wielki, nieporęczny to jeszcze niedokładny - rozkład zwierząt jest tylko w zarysie, brak poszczególnych gatunków umieszczonych w zgrupowanych klatkach. Tak np. jest z małpami. Z drugiej strony natomiast są tylko zdjęcia i ogólne informacje, często nieprzydatne (po co komu wiedzieć, że zoo należy do organizacji WAZA, EAZA i kilku podobnych?). Można było tu umieścić ciekawe informacje z historii ogrodu czy np. codziennej diety słoni, która wisi przy ich wybiegu albo godziny karmienia poszczególnych gatunków, pokazów itp. Niestety przygotowano totalny bubel, w dodatku drogi.
A wracając do pokazów i karmienia, co zawsze jest ciekawe, ale nie w tym zoo, bo widzieliśmy tylko jedną tabliczkę "Zapraszamy na trening fok o godzinie" i puste miejsce... ręce opadają!
Płatne minizoo nie mogę ocenić, bo było zamknięte.
Zwierzęta, które były aktywne i przy których zatrzymywaliśmy na dłużej to żyrafy (jedna chodziła dookoła paśnika, a dwie były zamknięte w budynku i widoczne z bliska), foki (dwie sztuki pływały w zwykłym stawie, więc możliwości obserwacyjne skromne, ale dobre i to), hipopotamy (2 pary po 2 sztuki, spały ale jeden się przebudził i fajnie ziewał), surykatki (rewelacyjne jak zawsze), kangury (ciekawe do obserwacji - leżały w zaskakujących pozach, chodziły, tarzały się po ziemi, a jeden nawet zaprezentował skoki, ale przy ich wybiegu nie postawiono żadnej ławki, trzeba więc oglądać na stojąco), małpy (chyba najmocniejszy punkt tego zoo, zamieszkują duże przeszklone klatki, można je oglądać z obu stron; skaczą, biegają, bawią się, podjadają, chodzą z małymi - tu naprawdę jest na co patrzeć; inne odmiany także interesujące są na wyspie z linami i w pawilonie), tygrysy (dwa osobniki, leniwie leżące, ale na dobrym widoku i śledzące co się wokół nich dzieje; inne dzikie koty spały poukrywane).
Porażką są z kolei pingwiny, rzadkie zwierzęta w ogrodach zoologicznych, ale w Gdańsku o dziwo jest ich całe mnóstwo. Mają jednak beznadziejną zagrodę, siedzą w oddalonym miejscu albo nieruchomo albo czyszczą sobie pióra, w ogóle nie ma co patrzeć. Niedźwiedź jest jeden i spał słabo widoczny, bo wybieg ma także mało interesujący. Nieźle natomiast wykonano klatkę rzadkich kondorów z wodospadem oraz wybiegi wielbłądów i dromaderów. Od ścieżki odgradza je tylko niski murek i rów, więc są doskonale widoczne z rozstawionych dookoła ławek.
Na terenie ogrodu działa park linowy i dinozaurów. Korzystaliśmy z dwóch atrakcji w tym pierwszym - ścieżki dla maluchów "Małe Safari" i siatki z piłkami rozwieszonej między drzewami. Za 10 zł dzieciak mógł szaleć do woli. Obsługa bardzo przyjazna, a obie atrakcje świetne położone w lasku nad strumykiem, gdzie jednak nie dochodziło słońce i długo nie wytrzymaliśmy, bo zrobiło się zimno. Dla starszych dzieci i dorosłych również są trasy, w tym 1 zjazdowa.
Dinopark składa się z krótkiej trasy linowej przy wielkim T-Rexie oraz ścieżki edukacyjną biegnącej w las. Mimo że nikogo tu nie było, więc nie pobierano opłaty (kilka złotych za wejście i 15 zł za trasę) nie mieliśmy już sił ani ochoty zagłębiać się w chłodny las, jednak opłata za tak krótką trasę linową wydaje się absurdalnie zawyżona.
Poza kupnem drogich lodów w papierku nie korzystaliśmy z gastronomii, więc nie mogę ocenić, choć jest kilka punktów i nawet wszystkie działały.
W sumie spędziliśmy tu 5 godzin i syn był już mocno zmęczony. Ten nieszczęsny plan nie oddaje w pełni wielkości zoo.
Jakoś specjalnie zachwyceni nie byliśmy, bo napotkaliśmy za dużo denerwujących rzeczy. Można jednak pokazać dzieciakowi prawie wszystkie popularne gatunki, poza kilkoma jak lwy czy nosorożce, brakuje też akwariów. Po ogrodzie została wytyczona trasa zwiedzania prowadząca do wszystkich jego zakamarków, warto iść wg niej, bo mamy gwarancję że niczego nie pominiemy. Z przejazdem wózkami nie ma problemu, choć część ogrodu wymaga lekkiej wspinaczki pod górkę. Zarzutu nie można mieć do traktowania zwierząt, wybiegi są zwykle duże i wygodne.
Przede wszystkim nie można płacić kartą, a opłaty pobiera się za wszystko, łącznie z parkingiem, ubikacjami, minizoo, a nawet głupim planem. Ubikacje za 2 zł pamiętają chyba czasy Gierka, a jedna z nich była tak paskudnie zalana, że aż wstyd. Plan ogrodu powinien być standardowo dodawany do biletu, ale tu o niczym takim nie pomyślano, jest za to płatny w sklepiku. Okazało się, że zwykły mały planik za 2 zł jest, ale po rusku, natomiast Polacy muszą kupować duże planisko za 6 zł! Początkowo nie chciałem słyszeć o trwonieniu na niego pieniędzy, ale syn się uparł, bo lubi chodzić w po takich obiektach z planem, więc kupiliśmy dla świętego spokoju. Plan ten nie dość, że jest wielki, nieporęczny to jeszcze niedokładny - rozkład zwierząt jest tylko w zarysie, brak poszczególnych gatunków umieszczonych w zgrupowanych klatkach. Tak np. jest z małpami. Z drugiej strony natomiast są tylko zdjęcia i ogólne informacje, często nieprzydatne (po co komu wiedzieć, że zoo należy do organizacji WAZA, EAZA i kilku podobnych?). Można było tu umieścić ciekawe informacje z historii ogrodu czy np. codziennej diety słoni, która wisi przy ich wybiegu albo godziny karmienia poszczególnych gatunków, pokazów itp. Niestety przygotowano totalny bubel, w dodatku drogi.
A wracając do pokazów i karmienia, co zawsze jest ciekawe, ale nie w tym zoo, bo widzieliśmy tylko jedną tabliczkę "Zapraszamy na trening fok o godzinie" i puste miejsce... ręce opadają!
Płatne minizoo nie mogę ocenić, bo było zamknięte.
Zwierzęta, które były aktywne i przy których zatrzymywaliśmy na dłużej to żyrafy (jedna chodziła dookoła paśnika, a dwie były zamknięte w budynku i widoczne z bliska), foki (dwie sztuki pływały w zwykłym stawie, więc możliwości obserwacyjne skromne, ale dobre i to), hipopotamy (2 pary po 2 sztuki, spały ale jeden się przebudził i fajnie ziewał), surykatki (rewelacyjne jak zawsze), kangury (ciekawe do obserwacji - leżały w zaskakujących pozach, chodziły, tarzały się po ziemi, a jeden nawet zaprezentował skoki, ale przy ich wybiegu nie postawiono żadnej ławki, trzeba więc oglądać na stojąco), małpy (chyba najmocniejszy punkt tego zoo, zamieszkują duże przeszklone klatki, można je oglądać z obu stron; skaczą, biegają, bawią się, podjadają, chodzą z małymi - tu naprawdę jest na co patrzeć; inne odmiany także interesujące są na wyspie z linami i w pawilonie), tygrysy (dwa osobniki, leniwie leżące, ale na dobrym widoku i śledzące co się wokół nich dzieje; inne dzikie koty spały poukrywane).
Porażką są z kolei pingwiny, rzadkie zwierzęta w ogrodach zoologicznych, ale w Gdańsku o dziwo jest ich całe mnóstwo. Mają jednak beznadziejną zagrodę, siedzą w oddalonym miejscu albo nieruchomo albo czyszczą sobie pióra, w ogóle nie ma co patrzeć. Niedźwiedź jest jeden i spał słabo widoczny, bo wybieg ma także mało interesujący. Nieźle natomiast wykonano klatkę rzadkich kondorów z wodospadem oraz wybiegi wielbłądów i dromaderów. Od ścieżki odgradza je tylko niski murek i rów, więc są doskonale widoczne z rozstawionych dookoła ławek.
Na terenie ogrodu działa park linowy i dinozaurów. Korzystaliśmy z dwóch atrakcji w tym pierwszym - ścieżki dla maluchów "Małe Safari" i siatki z piłkami rozwieszonej między drzewami. Za 10 zł dzieciak mógł szaleć do woli. Obsługa bardzo przyjazna, a obie atrakcje świetne położone w lasku nad strumykiem, gdzie jednak nie dochodziło słońce i długo nie wytrzymaliśmy, bo zrobiło się zimno. Dla starszych dzieci i dorosłych również są trasy, w tym 1 zjazdowa.
Dinopark składa się z krótkiej trasy linowej przy wielkim T-Rexie oraz ścieżki edukacyjną biegnącej w las. Mimo że nikogo tu nie było, więc nie pobierano opłaty (kilka złotych za wejście i 15 zł za trasę) nie mieliśmy już sił ani ochoty zagłębiać się w chłodny las, jednak opłata za tak krótką trasę linową wydaje się absurdalnie zawyżona.
Poza kupnem drogich lodów w papierku nie korzystaliśmy z gastronomii, więc nie mogę ocenić, choć jest kilka punktów i nawet wszystkie działały.
W sumie spędziliśmy tu 5 godzin i syn był już mocno zmęczony. Ten nieszczęsny plan nie oddaje w pełni wielkości zoo.
Jakoś specjalnie zachwyceni nie byliśmy, bo napotkaliśmy za dużo denerwujących rzeczy. Można jednak pokazać dzieciakowi prawie wszystkie popularne gatunki, poza kilkoma jak lwy czy nosorożce, brakuje też akwariów. Po ogrodzie została wytyczona trasa zwiedzania prowadząca do wszystkich jego zakamarków, warto iść wg niej, bo mamy gwarancję że niczego nie pominiemy. Z przejazdem wózkami nie ma problemu, choć część ogrodu wymaga lekkiej wspinaczki pod górkę. Zarzutu nie można mieć do traktowania zwierząt, wybiegi są zwykle duże i wygodne.
Relacja - dodatkowe informacje
Wiek dziecka/i
6 lat
Data pobytu
wrzesień 2014
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.