Skomentuj relację
Ocena atrakcji
5.0
Szlak przez rezerwat Krzemianki to przykład ciekawie przygotowanej atrakcji przyrodniczej - przedzieramy się przez roślinność nie skażoną cywilizacją, w tym przypadku ostępy leśne i mokradła. Przez spory odcinek zbudowano drewniany pomost, który pozwala bezpiecznie poruszać się po bagnach. I wszystko byłoby fajnie, gdyby ścieżka dydaktyczna była wykonana jak trzeba i należycie oznaczona, tak jednak nie jest.
Weszliśmy na nią tuż za za wsią Rybniki - po lewej stronie szosy widać tablicę informacyjną. Początkowo było ciężko i zastanawialiśmy się czy nie zawrócić. W poprzednich dniach padało, więc ścieżka była zabłocona i zalana kałużami, daliśmy jednak radę się przedrzeć i po ok. 200 metrach zobaczyliśmy wreszcie kładkę. Teraz marsz był już czystą przyjemnością.
Widoki są wspaniałe, dziewiczy las jak przed wiekami, sporo wywróconych pni i drzew z korzeniami, wielkie paprocie itp. Przy jednym z takich drzew zrobiono nawet zejście z pomostu, aby można było się przyjrzeć z bliska korzeniom. Widać sporo kikutów wystających z wody, więc jak ktoś ma szczęście może wypatrzyć bobra. Co jakiś czas są miejsca do obserwacji lub odpoczynku z ławeczkami, a przy nich na barierkach tabliczka z dokładną pozycją geograficzną.
Zagospodarowanie rezerwatu wyglądało więc bardzo dobrze, ale tylko do czasu. Gdy bowiem kończy się kładka (albo kawałek dalej) spada ono drastycznie i nie wiadomo jak iść, ani gdzie jesteśmy. Wspomniane tabliczki z koordynatami wydają się teraz czystą fanaberią, gdy brak zwykłego planu rezerwatu i aktualnej pozycji na nim. Ponieważ z planu na starcie pamiętaliśmy, że prowadzi on w kółko i cały ma zaledwie 2 km, więc nie było sensu zawracać, bo wydawało się że bliżej będzie wyjście. Gdy szlak przecięła jakaś leśna droga, skręciliśmy na nią zamiast w prawidłową, która była kilkanaście metrów dalej. Niestety twórcy ścieżki z Nadleśnictwa Knyszyn okazali się totalnymi partaczami. Brak oznaczeń, brak chociażby najprostszego planu rezerwatu po drodze (warto sfotografować ten na początku!) powoduje, że ciężko zorientować się w terenie. Na dodatek informacja o długości trasy okazała się błędna, bo szlak liczy 2 km, ale tylko do wylotu na szosę, a pełna pętla to prawie 4 km! Na mapce jest narysowana pełna pętla, więc takie wprowadzanie turystów (często z dziećmi) w błąd powinno być karalne!
Tak więc ominęło nas stanowisko z kopalniami krzemienia, staw oraz rzeczy związane z pszczelarstwem. Jak się jednak potem okazało przez przypadek odkryliśmy skrywaną część rezerwatu. Po przejściu leśną drogą krótkiego odcinka skręciliśmy w lewo, w kierunku dokładnie odwrotnym niż biegnie szlak, aby teoretycznie kierować się w stronę naszego auta i trafiliśmy do kolejnego pomostu, co utwierdziło nas w fałszywym przekonaniu że jesteśmy wciąż na ścieżce. Tutaj kładki były już w znacznie gorszym stanie, deski spróchniałe i nawet jedna pękła mi pod nogami. Było jednak nadal bardzo urokliwie, z nieco rzadszą roślinnością i większa ilością wody. Następnie doszliśmy do kolejnej leśnej drogi, która po dłuższym czasie doprowadziła nas do szosy Białystok - Augustów, kilkaset metrów przed wejściem na szlak. Ostatni odcinek był już mało atrakcyjny i trochę nerwowy, bo wiadomo było, że nieco zbłądziliśmy.
Po powrocie przeczytałem, że o kładce którą przypadkiem odkryliśmy nie ma wzmianki w żadnym przewodniku ani nie naniesiono jej na żadną mapę, ciekawe dlaczego?
Ścieżka dydaktyczna prowadzi także po drugiej stronie szosy, więc przeszliśmy zaledwie 1/4 jej długości, choć z pewnością to najciekawsza część. Pełna 4-kilometrowa trasa może sprawić problem mniejszym dzieciom, rezerwat można jednak zwiedzić zatrzymując się samochodem na dwóch parkingach i oglądając najciekawsze miejsca w ich pobliżu. Najpierw kładkę przy pierwszym, a potem skansenik i drzewa bartnickie przy drugim (my już nie mieliśmy na to czasu). Przejazd z wózkiem podczas warunków jakie zastaliśmy nie był możliwy, ale w lecie, gdy nie ma w lesie dużej wilgoci, pewnie się da. Rowerem można jechać bez problemu, zresztą jedyni turyści jakich spotkaliśmy na szlaku byli waśnie rowerzyści.
Pozostaje mieć nadzieję, że leśnicy naprawią swoje błędy i przygotują prawidłowo ścieżkę dydaktyczną, bo jest tego warta.
Weszliśmy na nią tuż za za wsią Rybniki - po lewej stronie szosy widać tablicę informacyjną. Początkowo było ciężko i zastanawialiśmy się czy nie zawrócić. W poprzednich dniach padało, więc ścieżka była zabłocona i zalana kałużami, daliśmy jednak radę się przedrzeć i po ok. 200 metrach zobaczyliśmy wreszcie kładkę. Teraz marsz był już czystą przyjemnością.
Widoki są wspaniałe, dziewiczy las jak przed wiekami, sporo wywróconych pni i drzew z korzeniami, wielkie paprocie itp. Przy jednym z takich drzew zrobiono nawet zejście z pomostu, aby można było się przyjrzeć z bliska korzeniom. Widać sporo kikutów wystających z wody, więc jak ktoś ma szczęście może wypatrzyć bobra. Co jakiś czas są miejsca do obserwacji lub odpoczynku z ławeczkami, a przy nich na barierkach tabliczka z dokładną pozycją geograficzną.
Zagospodarowanie rezerwatu wyglądało więc bardzo dobrze, ale tylko do czasu. Gdy bowiem kończy się kładka (albo kawałek dalej) spada ono drastycznie i nie wiadomo jak iść, ani gdzie jesteśmy. Wspomniane tabliczki z koordynatami wydają się teraz czystą fanaberią, gdy brak zwykłego planu rezerwatu i aktualnej pozycji na nim. Ponieważ z planu na starcie pamiętaliśmy, że prowadzi on w kółko i cały ma zaledwie 2 km, więc nie było sensu zawracać, bo wydawało się że bliżej będzie wyjście. Gdy szlak przecięła jakaś leśna droga, skręciliśmy na nią zamiast w prawidłową, która była kilkanaście metrów dalej. Niestety twórcy ścieżki z Nadleśnictwa Knyszyn okazali się totalnymi partaczami. Brak oznaczeń, brak chociażby najprostszego planu rezerwatu po drodze (warto sfotografować ten na początku!) powoduje, że ciężko zorientować się w terenie. Na dodatek informacja o długości trasy okazała się błędna, bo szlak liczy 2 km, ale tylko do wylotu na szosę, a pełna pętla to prawie 4 km! Na mapce jest narysowana pełna pętla, więc takie wprowadzanie turystów (często z dziećmi) w błąd powinno być karalne!
Tak więc ominęło nas stanowisko z kopalniami krzemienia, staw oraz rzeczy związane z pszczelarstwem. Jak się jednak potem okazało przez przypadek odkryliśmy skrywaną część rezerwatu. Po przejściu leśną drogą krótkiego odcinka skręciliśmy w lewo, w kierunku dokładnie odwrotnym niż biegnie szlak, aby teoretycznie kierować się w stronę naszego auta i trafiliśmy do kolejnego pomostu, co utwierdziło nas w fałszywym przekonaniu że jesteśmy wciąż na ścieżce. Tutaj kładki były już w znacznie gorszym stanie, deski spróchniałe i nawet jedna pękła mi pod nogami. Było jednak nadal bardzo urokliwie, z nieco rzadszą roślinnością i większa ilością wody. Następnie doszliśmy do kolejnej leśnej drogi, która po dłuższym czasie doprowadziła nas do szosy Białystok - Augustów, kilkaset metrów przed wejściem na szlak. Ostatni odcinek był już mało atrakcyjny i trochę nerwowy, bo wiadomo było, że nieco zbłądziliśmy.
Po powrocie przeczytałem, że o kładce którą przypadkiem odkryliśmy nie ma wzmianki w żadnym przewodniku ani nie naniesiono jej na żadną mapę, ciekawe dlaczego?
Ścieżka dydaktyczna prowadzi także po drugiej stronie szosy, więc przeszliśmy zaledwie 1/4 jej długości, choć z pewnością to najciekawsza część. Pełna 4-kilometrowa trasa może sprawić problem mniejszym dzieciom, rezerwat można jednak zwiedzić zatrzymując się samochodem na dwóch parkingach i oglądając najciekawsze miejsca w ich pobliżu. Najpierw kładkę przy pierwszym, a potem skansenik i drzewa bartnickie przy drugim (my już nie mieliśmy na to czasu). Przejazd z wózkiem podczas warunków jakie zastaliśmy nie był możliwy, ale w lecie, gdy nie ma w lesie dużej wilgoci, pewnie się da. Rowerem można jechać bez problemu, zresztą jedyni turyści jakich spotkaliśmy na szlaku byli waśnie rowerzyści.
Pozostaje mieć nadzieję, że leśnicy naprawią swoje błędy i przygotują prawidłowo ścieżkę dydaktyczną, bo jest tego warta.
Relacja - dodatkowe informacje
Wiek dziecka/i
5 lat
Data pobytu
czerwiec 2013
Komentarze
rezultatów: 1, wyświetlane 1 - 1
Sortowanie
Dodano: 19-03-2018
Kciuk w dół za jazdę po leśnikach. Wcale nie musieli robić kładki. Po czm byś wtedy chodził?
M
Mucek37
rezultatów: 1, wyświetlane 1 - 1
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.