Skomentuj relację
Ocena atrakcji
5.0
Nasze pierwsze podejście do skansenu w Sanoku zrobiliśmy podczas imprezy III Bartnik. Skusił nas odtworzony rynek miasteczka galicyjskiego, który miał podczas tej imprezy być udostępniony bezpłatnie dla wszystkich oraz jarmark wyrobów lokalnych i pszczelarskich. Skansen posiada parking, ale podczas takich imprez jego rozmiary są jakieś 20x za małe. Trzeba więc było zaparkować spory kawałek od bramy wejściowej.
Tuż za budynkiem wejściowym mamy wspomniane miasteczko. Zajmuje ono kwadrat wybrukowany "kocimi łbami" z placem otoczonym drewnianymi budynkami. Po środku mamy studnię, a dookoła wszystkie budynki usługowe, sklepy i inne niezbędne do funkcjonowania miasta jak remiza czy urząd gminy. Trzeba pochwalić twórców, że nie jest to makieta i np. z tyłu domy mają ładne ogródki - ogólnie jest to zrobione całkiem realistycznie. Bardzo podobały nam się starodawne kręgle przy karczmie, które opanowała grupa dzieciaków. Niestety większość domów tylko stała. Pamiętam działająca piekarnię, sklep z ikonami, zegarmistrza, wystrój dawnej poczty
(ale bez obsługi ) i jednego domu, galerię ze zdjęciami. Reszta była zamknięta. Niezbyt fajnie, bo skoro jest remiza powinno się oglądać dawny sprzęt, czy wóz strażacki, skoro stoi dom żydowski, powinien się przy nim kręcić starozakonny, a zwiedzający mieć możliwość porównania domu polskiego i żydowskiego. Może z przewodnikiem ogląda się więcej, ale mówienie, że to miasteczko "żyje" jest przesadą.
Tak więc nasze zwiedzenie skończyło się znacznie szybciej niż się spodziewaliśmy. Nie było co robić, więc naszła nas ochota na oglądnięcie skansenu, choć wiedzieliśmy, iż jest tak rozległy że nie damy rady obejść go z małym. Tym bardziej, że takie atrakcje są dla niego bardziej meczące niż interesujące. Obiekt można jednak zwiedzać bryczką zaprzęgniętą w konia - hucuła. Skorzystaliśmy więc z tej możliwości, mimo że nie jest to tanie (chyba 50 zł za bryczkę). Przy 4 osobach zwraca się jednak bilet wejściowy, dzięki niezbyt legalnemu trikowi - trzeba zapłacić za bryczkę w sklepiku naprzeciw kasy a do samej kasy nie zbliżać się. Tym sposobem płacimy za przejażdżkę, ale nie płacimy za bilety wstępu. W naszym przypadku to zadziałało. Jazda ma trwać godzinę, ale trzeba być czujnym, bo woźnica najchętniej zagadałby zwiedzających, aby ci nie upominali się o postoje i żeby jak najszybciej odbębnić przejażdżkę. Dłuższy postój mieliśmy przy 2 chatach Dolinian zamienionych na muzeum ikon, judaiki i malarstwa cerkiewnego jakiejś rodziny z małego miasteczka galicyjskiego. Najciekawsze były tu ikony.
Dzieci może zainteresować sektor naftowy z wieżami wydobywczymi, kieratem czy żurawiem, choć nasz syn oglądał urządzenia raczej bez entuzjazmu. Dalej droga pnie się pod górę i jest to pewne utrudnienie dla zwiedzających z małymi dziećmi czy wózkami. Cały czas oglądamy z bryczki dawne budownictwo, a zatrzymujemy się sporadycznie tylko na wyraźne żądanie. Wnętrz bez przewodnika nie da się oglądnąć, co jest sporym minusem - w innych skansenach chałupy są otwarte i można oglądać izby z przedsionka.
Skansen pokazuje budownictwo wielu grup etnicznych w osobnych sektorach, można więc porównać ich styl budowania. Niektóre chaty z różnych sektorów są do siebie bardzo podobne, ale inne mocno się różnią. Szczególnie różnice widać w świątyniach, których na terenie skansenu jest aż 4. Jedną zwiedziliśmy w środku, bo akurat była w niej jakaś wycieczka, ale 2 innych nawet nie zobaczyliśmy, ponieważ do części bojkowskiej bryczka nie może wjechać.
Niestety ten sposób zwiedzania ma jednak za dużo minusów aby go polecić. Naprawdę zwiedzić skansen można tylko dołączając się do jakiejś grupy, żeby oglądać całość z przewodnikiem. Nie da się tego wg mnie zrobić z przedszkolakiem, tak wiec na pewno jeszcze tu kiedyś wrócimy, bo wraz z miasteczkiem galicyjskim sanocki skansen jest prawdopodobnie najciekawszym tego typu obiektem w kraju. Widać jednak sporo braków: powinno się tu zapewnić więcej atrakcji dla dzieci, brakuje zwierząt, które gdzie indziej nadają skansenom pozory prawdziwego realizmu, odtworzone miasteczko wbrew zapowiedziom "żyło" gdzieś w 1/3, a odległości do pokonania są zbyt duże.
Tuż za budynkiem wejściowym mamy wspomniane miasteczko. Zajmuje ono kwadrat wybrukowany "kocimi łbami" z placem otoczonym drewnianymi budynkami. Po środku mamy studnię, a dookoła wszystkie budynki usługowe, sklepy i inne niezbędne do funkcjonowania miasta jak remiza czy urząd gminy. Trzeba pochwalić twórców, że nie jest to makieta i np. z tyłu domy mają ładne ogródki - ogólnie jest to zrobione całkiem realistycznie. Bardzo podobały nam się starodawne kręgle przy karczmie, które opanowała grupa dzieciaków. Niestety większość domów tylko stała. Pamiętam działająca piekarnię, sklep z ikonami, zegarmistrza, wystrój dawnej poczty
(ale bez obsługi ) i jednego domu, galerię ze zdjęciami. Reszta była zamknięta. Niezbyt fajnie, bo skoro jest remiza powinno się oglądać dawny sprzęt, czy wóz strażacki, skoro stoi dom żydowski, powinien się przy nim kręcić starozakonny, a zwiedzający mieć możliwość porównania domu polskiego i żydowskiego. Może z przewodnikiem ogląda się więcej, ale mówienie, że to miasteczko "żyje" jest przesadą.
Tak więc nasze zwiedzenie skończyło się znacznie szybciej niż się spodziewaliśmy. Nie było co robić, więc naszła nas ochota na oglądnięcie skansenu, choć wiedzieliśmy, iż jest tak rozległy że nie damy rady obejść go z małym. Tym bardziej, że takie atrakcje są dla niego bardziej meczące niż interesujące. Obiekt można jednak zwiedzać bryczką zaprzęgniętą w konia - hucuła. Skorzystaliśmy więc z tej możliwości, mimo że nie jest to tanie (chyba 50 zł za bryczkę). Przy 4 osobach zwraca się jednak bilet wejściowy, dzięki niezbyt legalnemu trikowi - trzeba zapłacić za bryczkę w sklepiku naprzeciw kasy a do samej kasy nie zbliżać się. Tym sposobem płacimy za przejażdżkę, ale nie płacimy za bilety wstępu. W naszym przypadku to zadziałało. Jazda ma trwać godzinę, ale trzeba być czujnym, bo woźnica najchętniej zagadałby zwiedzających, aby ci nie upominali się o postoje i żeby jak najszybciej odbębnić przejażdżkę. Dłuższy postój mieliśmy przy 2 chatach Dolinian zamienionych na muzeum ikon, judaiki i malarstwa cerkiewnego jakiejś rodziny z małego miasteczka galicyjskiego. Najciekawsze były tu ikony.
Dzieci może zainteresować sektor naftowy z wieżami wydobywczymi, kieratem czy żurawiem, choć nasz syn oglądał urządzenia raczej bez entuzjazmu. Dalej droga pnie się pod górę i jest to pewne utrudnienie dla zwiedzających z małymi dziećmi czy wózkami. Cały czas oglądamy z bryczki dawne budownictwo, a zatrzymujemy się sporadycznie tylko na wyraźne żądanie. Wnętrz bez przewodnika nie da się oglądnąć, co jest sporym minusem - w innych skansenach chałupy są otwarte i można oglądać izby z przedsionka.
Skansen pokazuje budownictwo wielu grup etnicznych w osobnych sektorach, można więc porównać ich styl budowania. Niektóre chaty z różnych sektorów są do siebie bardzo podobne, ale inne mocno się różnią. Szczególnie różnice widać w świątyniach, których na terenie skansenu jest aż 4. Jedną zwiedziliśmy w środku, bo akurat była w niej jakaś wycieczka, ale 2 innych nawet nie zobaczyliśmy, ponieważ do części bojkowskiej bryczka nie może wjechać.
Niestety ten sposób zwiedzania ma jednak za dużo minusów aby go polecić. Naprawdę zwiedzić skansen można tylko dołączając się do jakiejś grupy, żeby oglądać całość z przewodnikiem. Nie da się tego wg mnie zrobić z przedszkolakiem, tak wiec na pewno jeszcze tu kiedyś wrócimy, bo wraz z miasteczkiem galicyjskim sanocki skansen jest prawdopodobnie najciekawszym tego typu obiektem w kraju. Widać jednak sporo braków: powinno się tu zapewnić więcej atrakcji dla dzieci, brakuje zwierząt, które gdzie indziej nadają skansenom pozory prawdziwego realizmu, odtworzone miasteczko wbrew zapowiedziom "żyło" gdzieś w 1/3, a odległości do pokonania są zbyt duże.
Relacja - dodatkowe informacje
Wiek dziecka/i
4 lata
Data pobytu
sierpień 2012
Masz już konto w serwisie? Zaloguj się.
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.