Skomentuj relację

Ocena atrakcji
 
4.0
Siedziba Parku Nauki i Ewolucji robi wrażenie, szczególnie gdy ktoś był tu wcześniej i widział waląca się ruderę, którą zamieniono na super nowoczesny budynek. Na początek otrzymujemy hełm z okularami 3D i słuchawkami, z którym czekamy w hali odlotów na termin startu naszego promu kosmicznego (czyli rozpoczęcia zwiedzania naszej grupy). Jeśli czas ten jest odległy warto najpierw oglądnąć ofertę sklepiku, bo jest tam trochę fajnych zabawek edukacyjnych i różnych innych. Hala wygląda niesamowicie i zwiększa apatyt na to co będzie później. Jest kilka stanowisk umilających czas, jak komputerowe przerabianie własnej twarzy, lustro ewolucji  czyli oglądanie siebie w postaci praprzodka wykonującego te samy ruchy co my,  gry podłogowe z projektora.  Jedno z nich nie jest dobrze opisane, a warto wiedzieć że pozwala stworzyć dowolne malowidło naskalne, które potem każdy będzie mógł zobaczyć na trasie zwiedzania. 
Hala jest więc bardzo fajna,  o ile tak jak u nas nie wejdzie do niej grupa 20-30 dzieciaków. Mieliśmy jednak szczęście, bo szybko rozpoczęli zwiedzanie przed nami.
Lot statkiem kosmicznym to  podrasowane kino 3D z ruchomymi fotelami i filmem o historii ziemi, którą oglądamy z kosmosu. Film mógłby być trochę dłuższy, ale  do tego momentu byliśmy zachwyceni. Potem prom ląduje, wychodzimy z kina  i oglądamy   tzw. okna prehistorii czyli stanowiska, których omówienie leci w słuchawkach hełmów. Sceneria  nadal jest świetna - dookoła ciemność, a umiejętnie rozmieszczone światła tworzą  klimat rodem z filmów SF.
Zaczęły jednak  ujawniać się pierwsze wady, ponieważ niby nowoczesny sprzęt mocno szwankuje. Każde stanowisko posiada strefę, w której włącza się w naszych  słuchawkach  odpowiedni tekst lektora. Jeśli wyjdziemy poza strefę tekst się urywa, a wchodząc do niej ponownie słyszymy go  od początku. U mnie działało to jeszcze w miarę poprawnie, u żony średnio, ale u syna już źle. Czasem wystarczyło zrobić krok w bok, nawet w  środku strefy i trzeba było słuchać wszystkiego od początku. Fatalne działanie u dziecka może  mieć związek z tym że jest ono bardziej ruchliwe i źle ustawione czujniki resetowały nagranie. No, ale  od tego jest obsługa, żeby takie rzeczy sprawdzać, korygować, odpowiednio ustawiać. Niestety tak nie jest. Nie ma też żadnej kontroli nad tym co leci z głośników. Jest to więc de facto rozwiązanie daleko w tyle za zwykłymi audio przewodnikami spotykanymi w wielu zabytkach i muzeach, w których można wybrać o czym chcemy uzyskać informacje, a czasem i przewinąć nagranie. A i wygoda jest problematyczna, bo noszenie na głowie przez długi czas tego hełmu dzieciom sprawia frajdę, ale dla  starszym  może być kłopotliwe. 
Same stanowiska w większości są ciekawe, niektóre to prehistoryczne scenki i makiety, inne czysto komputerowe, na których  wyświetlane są dłuższe  lub krótsze animacje, a także tradycyjne filmy nagrywane z rekonstruktorami historii. Parę makiet jest jednak całkowicie statycznych i na takich  powinniśmy się zatrzymywać tylko na krótką chwilę, ale dla lektora nie ma różnicy i każe nam bez sensu patrzeć się przez 5 minut na stojące małpy! Fajnie  pokazano polowanie na mamuta, zejście praludzi z drzew itp., ale określanie tego w mediach jako nie wiadomo jak nowoczesna i  wysoka technologia to gruba przesada -  po prostu dobrze przygotowane animowane filmiki w specjalnej, robiącej wrażenie  oprawie.  W sumie stanowisk jest ok. 15. Dostarczają sporą dawkę wiedzy,  ale  mam wątpliwości co do doboru tematyki i tekstów, na pewno mogłyby być one ciekawsze. Zarówno mi jak i żonie niewiele informacji utkwiło w pamięci, ale być może to efekt zmęczenia podróżą.  
Choć może się to wydać dziwne w miejscu naszpikowanym elektroniką, ale wadą jest monotonia. Cały czas słuchamy  lektora,  wszystko jest automatyczne, nie ma żadnej interaktywności i  pod koniec było to już nużące.  Jeśli chodzi o dziecko to wydaje mi się, że optymalnym wiekiem do zwiedzania jest 10-15 lat. Przychodzenie z młodszym jak nasz 7-latek ma mały sens, owszem będzie zachwycone otoczką, ale nie wyniesie  stąd za wiele wiedzy. 
Nie wiem czy nasza grupa miała maksymalną liczbę osób, ale była ona w sam raz. Uczucie tłoku gdy wszyscy stają na pierwszym stanowisku szybko minęło, bo  potem każdy zwiedzał  w swoim tempie, choć na końcu trzeba się z powrotem zebrać, aby razem przejść do kolejnego etapu. 
A był to powrót na pokład statku kosmicznego czyli kina. Teraz leci inny film m.in. o znaczeniu ognia dla człowieka. Tak jak pierwszy  podobał mi się, tak ten oceniam jako tragiczny. Ciemny, nudny i bez żadnych efektów,  nie wiadomo po co są okulary 3D.  
Potem oglądamy pomieszczenia  z minerałami i skamielinami,  pojawia się też przewodnik. I tu już odczuliśmy tłok, bo ciężko się było dopchać do skał ze szkłem powiększającym.  Nie podobało mi się również,  że można było  albo  słuchać przewodnika albo oglądać wystawę, ponieważ przewodnik kończył mówić i zaraz szedł dalej. 
Następnie znowu wchodzimy do sali kinowej, ale innej niż poprzednio, gdzie oglądamy krótki  film o tym jak powstał krasiejowski park.
Na koniec jest wielka sala  wypełniona replikami przedmiotów i śladów prehistorycznych ludzi na różnym poziomie rozwoju. Świetny pomysł, bo to że nie są to oryginały  dla 99% turystów nie ma żadnego znaczenia, a można zobaczyć ciekawe rzeczy, niektóre pewnie z największych muzeów na świecie. Pomysłowo  przedstawiono np. jak na przestrzeni tysięcy lat zmieniał się wygląd noża czy naczyń. Jest odtworzone miejsce znalezienia najstarszej mumii ludzkiej zachowanej w lodowcu, a także grobowiec księcia z terenu Polski z epoki żelaza. Terminale komputerowe pozwalają poszerzyć informacje przekazywane przez przewodnika. Niestety i tutaj nie obejdzie się bez krytyki.  Przy tworzeniu niektórych gablotek  jak np. z  imponującą kolekcją  czaszek, popełniono elementarny błąd  - podświetlenia umieszczono  z tyłu, co powoduje że przód wielu eksponatów jest bardzo słabo widoczny, bo praktycznie w ciemności. Podpisy również,  tak więc  musiałem dotykać nosem szkła, aby przeczytać co tam jest napisane! Szokuje, że nikomu z  tej placówki  nie przeszkadza takie partactwo.
W sali tej można zostać jak długo się chce i to jest duża zaleta.  W naszym przypadku jednak było to tak długo jak  pozwoliło zostać dziecko, więc może z kwadrans, bo nie wiele go tu interesowało. 
W sumie zwiedzanie parku na płatnej trasie zajęło  ok. 80 minut (przed i po syn bawił się jeszcze w hali odlotów - można wejść tam ponownie). Za tę przyjemność zapłaciliśmy prawie 100 zł. Jak dla mnie jest to może atrakcja nowoczesna i unikatowa, ale z wyraźnymi mankamentami, przewartościowana dwukrotnie. Dokładając 10 zł mamy całodzienną zabawę w JuraParku, więc jeśli ktoś  zastanawia się co lepsze, to wybór jest oczywisty...
Uwaga, warto wziąć pod uwagę, że ta relacja opisuje stan atrakcji sprzed kilku lat i obecnie może ona prezentować się nieco inaczej!

Relacja - dodatkowe informacje

Wiek dziecka/i
7 lat
Data pobytu
lipiec 2015
Zdjęcie
Sala odlotów
Ekspozycja czaszek
Końcowa wystawa
Kino
Przykład okna prehistorii
KRASIEJÓW - Park Nauki i Ewolucji

Komentarze

Dodaj komentarz
Masz już konto w serwisie? .
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.