Skomentuj relację

Ocena atrakcji
 
5.0
Mandorię odwiedziliśmy w lipcową niedzielę. Budynek przypomina niewysokie centrum handlowe, gabarytowo jest ogromny, ale parterowy, choć miejscami wchodzi się po schodach. Odwiedzających było sporo, ale bez tłumów. Mówiono, że mamy szczęście, bo normalnie jest tłoczniej.
Na początku jest efekt WOW, bo wnętrza są wykonane przepięknie w historycznym stylu dawnego miasta. Jest to zrobione bardzo porządnie i gustownie. Widać dbałość o szczegóły, utrzymywany jest wzorowy porządek, żadnych śmieci, brudu czy innych zaniedbań. Każda atrakcja posiada wyraźne oznaczenie odnośnie wzrostu dziecka, kiedy może korzystać samo, a kiedy z opiekunem. Generalnie dziecko od 90cm ma już wstęp na większość atrakcji, od 100 na prawie wszystkie, a od 120cm nie wymaga opiekuna. Największe wymagania miała bodajże karuzela łańcuchowa - od 120 cm z opiekunem. Rollercoastery są od 100 cm. Wzrost jest sprawdzany bardzo skrupulatnie, obsługa posiada specjalne kijki do pomiarów (mogą wybaczyć co najwyżej brak paru cm).
Atrakcje są ułożone w idealnym odstępie, nie leżą jedne na drugim, ale też nie ma dużo chodzenia.
Przyjeżdżając z samego rana na godz. 10 mamy najwięcej luzu, jednak nie wszystko od razu działa - rollercoastery muszą być sprawdzone i najwcześniej są dostępne po 10:30, a Carrara dopiero od 11:00.
Kolejki górskie zawsze należą do najciekawszych urządzeń w parkach rozrywki, dla nas 2 z 3 należały do najczęściej odwiedzanych atrakcji w Mandorii. Nie są one zbyt długie ani wysokie, prędkość też nie jest zawrotna, ale są fajne i dostarczają emocji. Carrara jest najszybszym i choć wygląda na największy to Merkant (tuż przy wejściu) jest dłuższy, ale jedzie się tylko jedną rundę. Szkoda, że ma tak małą przepustowość i tworzą się przy nim kolejki, największe w całej Mandorii. Jego cechą są strome zjazdy w dół, których nie ma Carrara, dlatego oba dobrze się uzupełniają.
Trzeci rollercoaster Mroczny dwór utrzymany jest w klimacie grozy. Dojście do niego jest super, ale jazda nie przypadła nam do gustu, ponieważ zamiast szybkości mamy tu więcej kręcenia wokół własnej osi, może więc wywołać nieprzyjemne uczucie. Jazda odbywa się w ciemności, ale pojawiają się efekty wizualne (z horroru).

Dla najmłodszych jest kilka ciekawie wyglądających atrakcji, zwłaszcza wodnych, które jednak nie zachwyciły naszej córki. Nie wiem czy 7-latka jest już za duża na karuzelę wenecką, łódki płynące korytem wodnym, łódki karuzelowe, rowerki wodne i zwykłą karuzelę z marchewkami, bo po jednym razie nie chciała już do nich wracać. Narzekała zwłaszcza na baaardzo nudny tor wodny.
Karuzela wenecka wygląda szczególnie efektownie. Jest piętrowa i pięknie ozdobiona. Dokładnie taka sama stoi w centrum Gdańska, gdzie 3 minuty kosztują 30 zł, bo obsługa bezczelnie zmusza by każde dziecko jechało z rodzicem. Teoretycznie więc wejście do Mandorii zwraca się po kilkunastu przejazdach na tej karuzeli, ale jak wspomniałem nasza córka skorzystała tylko raz, choć w Gdańsku strasznie za nią jęczała.
Z miejsc typowo dziecięcych, które jej się bardzo podobały to:
- Ratusz - piętrowa sala z basenami kulkowymi, ale nie tak zwykła, lecz bardzo rozbudowana, ze zjeżdżalniami, torem przeszkód, a nawet zjeżdżalnią pontonową.
- Latarnia Leonarda - dwuosobowa karuzela dla dzieci i dorosłych, która pozwala się unosić gdy pedałujemy.
- Autodrom - w Mandorii występuje w postaci sali balowej z butami jako pojazdami. Jest to nowocześniejsza wersja bez pałąków połączonych z siatką pod sufitem. Pojazdy nie są za szybkie, więc to zabawa raczej dla dzieci, ale dorośli też mogą jeździć.
- Barbakan - wysoka, wielotorowa zjeżdżalnia na specjalnych podkładkach. Zjeżdża się super, zawsze gdy przechodziliśmy obok to wstępowaliśmy tu.
Ja osobiście wyróżniłbym strzelnicę, wieloma ruchomymi celami i możliwością rywalizacji na punkty oraz Skarbiec, który jest labiryntem zwierciadeł z fantastycznym klimatem i podświetleniem. Złudzenie korytarzy jest tak sugestywne że niektórzy rozbijali lustra, co widać po sklejeniach taśmą.

Gdy pierwsze emocje opadną i skorzystamy z większości atrakcji (a można to zrobić dość szybko), przychodzi lekkie rozczarowanie, że trochę ich jednak mało. Sporo miejsca Mandorii zajmują bowiem bary i restauracje. Ogólnie jest bardzo duży wybór jedzenia, jakaś forma gastronomii jest praktycznie na każdym kroku. Przestrzeń zabierają także stoiska z gadżetami. Niektóre są całkiem fajne, jak plecaki, kubki bambusowe czy węże.
Niespodzianka dla nas było kino, które odkryliśmy dopiero po jakimś czasie. Darmowe bilety roznosiły animatorki, można się też o nie upomnieć w kasie. Film to bardzo ładna kreskówka 3D oglądana z poziomu podłogi na pufach. Ponieważ obraz wyświetlany jest na suficie-kopule dobrze jest właściwie się usadowić, najlepiej najbliżej wejścia (obojętnie po lewej lub prawej stronie). Nie jest to kilkuminutowy seans z efektami jak w kinach 5/6/7D, lecz długi ok. 40 minutowy film z ciekawą fabułą.

W sumie w Mandorii spędziliśmy 7 godzin. W innych parkach córka trzymała nas do samego zamknięcia, a czasem i dłużej, tutaj wszyscy mieli dość na 2 godziny przed czasem. Chyba większość rodzin tak miała, bo już po godzinie 16 zrobiło się znacznie luźniej.
Park podobał nam się, ale w żadnym razie nie jest warty 500 zł za bilet 2+2. Niestety Mandoria wpisuje się w trend windowania cen biletów w atrakcjach rodzinnych i dziecięcych do kosmicznych poziomów, jednakże tutaj przynajmniej widać za co płacimy.
Wykonanie parku jest bez zarzutu, choć brakowało mu jakichś oryginalnych, spektakularnych urządzeń, z których tylko on mógłby być kojarzony i do których chciałoby się wrócić. W Mandorii takich nie znalazłem. Warto też wspomnieć, że nawet za te 500 zł nie wszystko jest darmowe. Jedno stanowisko gdzie steruje się okrętami jest dodatkowo płatne, podobnie strefa z automatami, ale nie miało to większego znaczenia, nawet tam nie zaglądaliśmy.
Awarii nie było żadnej. Szwankowała tylko ruchoma podłoga na ścieżce z przeszkodami - raz działała, raz nie, ale to drobnostka i park pod tym względem pozytywnie się wyróżnia.
Na pochwałę zasługują również pracownicy obsługi, jest to liczna grupa ludzi bardzo życzliwie nastawiona do turystów, pomocna, zachęcająca do zabawy.
Napotykana w sieci krytyka odnośnie duchoty w środku nie sprawdziła się, mimo upału na zewnątrz. Co prawda z czasem zrobiło się trochę ciepłej niż na początku, ale w żadnym momencie nie można było powiedzieć, że jest duszno.
Natomiast wysokie ceny w gastronomii są faktem, choć taki zarzut można postawić prawie każdemu parkowi rozrywki (wyssać z turystów ile się da). Wracaliśmy znad Bałtyku i ceny w Mandorii nie wydawały się nam aż tak tragiczne, ale jest drogo i w połączeniu z wysokimi kosztami biletów wpływa to negatywnie na wizerunek parku. A ten, obsługa podrasowuje przy wyjściu rozdając upominki w zamian za opinię w Google!
Na plus Mandorii trzeba zapisać, iż pozwala się tu swobodnie wychodzić z budynku oraz nie zabrania wnoszenia w plecaku przekąsek.

Relacja - dodatkowe informacje

Wiek dziecka/i
7 i 15 lat
Data pobytu
lipiec 2023
Port - strefa wodna
RZGÓW - Park Rozrywki Mandoria
Stylowe elementy wystroju wnętrza
Stylowe elementy wystroju wnętrza
Widok z góry
Autodrom w butach
Wielka zjeżdżalnia - Barbakan
Labirynt luster - Skarbiec
Łódeczki
Powolny tor łódeczkowy
Piętrowa karuzela wenecka
Karuzela  Latarnia Leonarda

Komentarze

Dodaj komentarz
Masz już konto w serwisie? .
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.