Skomentuj relację

Ocena atrakcji
 
4.0
Sztolnie kowarskie położone są kilka kilometrów za centrum miasta, trzeba użyć nawigacji lub wypatrywać znaków. Jak już wjedziemy na właściwą ulicę w mieście, nie można nie trafić, bo prowadzi wprost do celu. Sztolnie są dwie i jak ktoś nie rozeznał tematu może je pomylić, bo nazwy mają podobne. Z dużego parkingu można iść szerszą asfaltową drogą do "Kopalni  Liczyrzepa", używającej też nazwy "Sztonie Kowarskie", a węższą po prawej dojdziemy do "Kopalni Podgórze" używającej  nazwy "Kopalnie Kowarskie" i sloganu "Tajna kopalnia PRL-u". Dostępna jest także fajna trasa okrężna, dzięki której dotrzemy do obu sztolni bez konieczności wracania tą samą drogą. Sami tak zrobiliśmy i polecam tę opcję.
Do pierwszej sztolni trzeba przejść kilkaset metrów po wspomnianym asfalcie, ładną leśną drogą z towarzyszącym strumykiem. Jest to część ekskluzywnego ośrodka SPA. Oczekując na wyruszenie grupy można coś przekąsić w barze albo zakupić pamiątkę w sklepiku z minerałami, niestety dominują sztuczne kryształy.
Po wejściu za bramę trzeba  obowiązków założyć kask, choć nie zauważyłem tu niebezpiecznych miejsc. Korytarze są w miarę wysokie i wilgotne,  ale tylko rzadko trafia się jakaś mała kałuża.  Można spokojnie wejść z wózkiem. Zwiedzanie kopalni polega na chodzeniu za przewodnikiem, który zatrzymuje się w miejscach, gdzie jest coś ciekawego, a są to głównie duże gabloty w ścianach. Turyści otrzymują spora dawkę informacji o historii okolicy, górnictwie, Walonach poszukujących  w Sudetach cennych kruszców i oczywiście o samej kopalni. Jest to bardzo interesujące, ponieważ za sprawą komunistów historia powojenna była jeszcze do niedawna okryta całkowita  tajemnicą. Opowieści ciekawiły nas jednak tylko do czasu. Przewodnik - młody chłopak, który początkowo imponował swoją wiedzą i  zaangażowaniem, potem już przeginał i zaczął mocno drażnić. Teksty jak to  Polska mogła mieć bombę atomową i zrzucać na każdego kto nam "podskoczy" były straszną dziecinadą.
Tak więc podziemna przechadzka, mimo w miarę dużego realizmu kopalnianych korytarzy jest na przeciętnym poziomie. De facto więcej się stoi niż chodzi, zwiedzanie jest po prostu "przegadane", a oglądamy przede wszystkim minerały w gablotach (całkiem ładne), figury górników przy pracy,  narzędzia górnicze. Po drodze można tez zobaczyć wagoniki i pozostałość małej żyły uranowej za szybką (tylko 1 na całą kopalnię!). Interesujące mogło być  inhalatorium radonowego, ale z jakiegoś powodu nie można było tam wejść. Dowiadujemy się, że produkują tu unikalną wodę mineralną, ale turysta nie może jej spróbować.  W jednym z  bocznych korytarzy  było widać duże  akwarium z  rybkami, ale minęliśmy je bez zatrzymywania. 
Nie podoba mi się takie podejście do turystów. Szczególnie że  akwarium to zawsze jakaś tam atrakcja dla dzieci, a tych jest tu mało. Nasz syn po prawie godzinnym zwiedzaniu był mocno wynudzony, historie opowiadane przez przewodnika nie są bowiem ani ciekawe ani zrozumiałe dla małych dzieci (poza kilkoma momentami). Na szczęście na koniec przygotowano sporą niespodziankę  - krótkie przedstawienie  laserowe o zrzuceniu bomby atomowej. Jest to strzał w dziesiątkę, o ile dzieciaki są na tyle odważne aby się nie bać świateł i głośnych dźwięków to będą zachwycone. 
Atrakcja ogólnie ceni się jednak zbyt wysoko jak na to co oferuje, a już opłata za robienie zdjęć jest zupełnie niezrozumiała.
Na przeciw wejścia do kopalni widać drogę pod górę w las - jest to trasa do wspomnianej drugiej udostępnionej kopalni kowarskiej.
Uwaga, warto wziąć pod uwagę, że ta relacja opisuje stan atrakcji sprzed kilku lat i obecnie może ona prezentować się nieco inaczej!

Relacja - dodatkowe informacje

Wiek dziecka/i
5 lat
Data pobytu
wrzesień 2013
Zdjęcie
Pokaz laserowy
Wagonik kopalniany
Droga do kopalni
Jedna z gablot z minerałami

Komentarze

Dodaj komentarz
Masz już konto w serwisie? .
Aby dodać komentarz nie trzeba się rejestrować, wystarczy podać nick/pseudonim i prawidłowy e-mail (pozostanie ukryty i bezpieczny). Ocena atrakcji jest możliwa tylko przy dodawaniu relacji.